11.03.2014

Rozdział 5

 "Życie to brutalna, zapierająca dech w piersiach zabawa – jak skakanie ze spadochronem 
albo niebezpieczna górska wspinaczka.

~Paulo Coelho


(Muzyka)


~*~

Do uszu brunetki doszedł nieprzyjemny dźwięk dzwonka od drzwi. Zerwała się jak oparzona i przeczesując palcami włosy, biegła aby otworzyć.
Po przekręceniu zamka i uchyleniu dębowych drzwi, ujrzała wysokiego bruneta z torbą pełną listów.
-Dzień dobry. Mam dla pani list od niejakiego Mark´a Vine. - Spojrzał znudzonym wzrokiem na kopertę, aby po chwili oddać ją Jane. - Miłego dnia. - Rzucił na odchodne i May tyle go widziała.
Wróciła do sypialni i otworzyła list. W środku znajdowała się niewielka kartka, na której były napisane informacje dotyczące tej całej agencji modelek. Mark umówił ją  ze swoim przyjacielem za dwa dni. Do tego czasu Jane mogła robić co chciała. Najbardziej pragnęła poopalać się na Venice Beach, słuchając szumu fal oraz popijając zimną colę. 
-Dobra, trzeba coś zjeść. - Złapała się za burczący brzuch. Podążając do kuchni, zauważyła niewielką chusteczkę, wystająca z kieszeni jej kurtki. Wyciągnęła ją i przeczytała zawartość.


"Jeśli będziesz miała czas, to wpadnij do Troubadour."

        ~Duff                           

W sumie oferta blondyna nie była taka zła. Zawsze takie wyjście zabijało dłużący się w nieskończoność czas.

6 godzin później...



-Przepraszam, wie pan może gdzie jest Troubadour? - Zapytała stojącego przy drodze harleyowca.
-Skręcasz w lewo, potem idziesz prosto i znajdujesz ten przytulny bar, laleczko. - Uśmiechnął się cwaniacko. - Może cię podwieźć?
-Nie dziękuję. Miłego wieczoru. - Machnęła ręką i ruszyła przed siebie. Mijała różnych ludzi, pochodzących z różnych środowisk. Najdziwniejszym z nich okazał się być pewien hipis. Biegał prawie nago po ulicy, śpiewając piosenkę Janis Joplin. Brunetka zaśmiała się cicho, słuchając pogwałconej wersji "Mercedes Benz". Kiedy przeszła 30 metrów, jej oczom ukazał się duży szyld z napisem "Trobadour". Zadowolona weszła do środka i zaczęła szukać Duffa. Niestety tłumy ludzi utrudniały widoczność. Jane wyłapała gdzieś na końcu sali blond czuprynę i podążyła w tamtym kierunku. Duff szybko ją zauważył. Od razu przywitał się z nową znajomą. Jego przyjaciele zrobili to samo. O dziwo Nancy i spółka wydawały się być jakieś takie bardziej... miłe?
- Jane, sorry za wczoraj. Po prostu myślałyśmy, że jesteś jakąś pustą laską. Bez obrazy oczywiście. - Nancy posłała jej przepraszające spojrzenie.
- Nie ma sprawy. - Dziewczyna machnęła ręką. Kiedy atmosfera się polepszyła, do stolika przyszła młoda kelnerka. Wyglądała jak żywy trup. Oczy, mocno podkrążone, włosy również w nie najlepszym stanie.
-Coś podać? - Zapytała z lekką chrypą, wysilając się na uśmiech.
- Daj mi whisky z lodem. - Powiedział Duff.
-Dla mnie to samo. - Dodała brunetka, przypatrują się twarzy dziewczyny. Ta kiwając głową i mówiąc coś do siebie, zniknęła tłumie.
-Ej słuchajcie, mam trochę kruchej blondi i cukiereczków. - Robert oglądają się dookoła, wyciągnął z torebki małe zawiniątko. Odwinął je i ostrożnym ruchem pokazał zawartość. - Kto chce? - Szepnął, co było nie słyszalne dla jego znajomych, ze względu na głośną muzykę. Każdy jednak wiedział o co chodzi. No może prawie każdy... Duff widząc minę Jane, zapytał się jej, czy chce spróbować. Na początku wzdrygnęła się na samą myśl zażycia narkotyku, jednak w miarę upływu czasu zaczęła zmieniać decyzję.
- Raz się żyje. - Mruknęła i niepewnym ruchem sięgnęła po kolorowe tabletki. Zanim je wzięła, popatrzyła na błogo uśmiechającego się McKagana.
-Najpierw weź to. Będzie lepszy efekt. - Wybełkotał Robert, wskazując na foliowy woreczek z białą jak cukier substancją. Dziewczyna zwinęła dolara w niewielki rulonik i nieco nieporadnie wciągnęła kreskę. W pierwszej chwili poczuła ból w nozdrzach, ale ten zaraz zniknął, ustępując miejsce niesamowitej euforii. Na dokładkę May połknęła dwie tabletki extazy. Od razu świat stał się kolorowy i taki... mało wyraźny. Teraz brunetka widziała dwóch Duffów, którzy jeździli po klubie w zabawkowych motocyklach. Z niedowierzania przetarła oczy. Próbowała wstać, jednak zakończyło się to twardym lądowaniem na podłodze.
- Duff, poczekaj! Idę z tobą! Muszę zdążyć na pociąg! - Krzyczała jakieś bezsensowne zdania, czołgając się po brudnej posadzce. Nikt jej nie zatrzymywał. Jedyną osobą, która jej pomogła, była ta barmanka. Złapała ją pod pachy i przywlokła do stolika.
-Robert, co ty jej dałeś?! Pewnie najniższej klasy gówno z ulicy! Jakaś ekstremalna mieszanka. - Miała do niego pretensje, spoglądając na stan nowej mieszkanki anielskiego miasta. - Teraz się nią opiekuj, bo nie wiadomo co zrobi. - Rzuciła krótko i wróciła z powrotem do baru, gdzie powstała sporych rozmiarów kolejka. 

26 komentarzy:

  1. No to kariera się rozwija, znajomości też... Tylko co będzie po tych narkotykach? Może Jane coś faktycznie zrobi?
    Ogólne rozdział jest spokojny i przyjemnie się go czyta ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa :*
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Czo ta Jane narkotyki bierze? I czo ten Duff ją podrywa? ONA MUSI BYĆ Z AXLEM, BO ONI SIĘ KOCHAJĄ I CHCĄ BYĆ ZE SOBĄ DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE, MIEĆ MAŁĄ FARMĘ W KALIFORNII, JEŹDZIĆ NA KONIACH I HODOWAĆ ŚWINIE, A TY JEJ WCISKASZ DUFFA. Nieładnie Chelle :cc
    Poza tym rozdział taki... taki fajny xDDD
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję mała :*
      HAHAHAHA HODOWAĆ ŚWINIE?! PADŁAM XD
      KOCHAM CIĘ FUCK YOU ;* ♥

      Usuń
    2. No tak, świnki xDDDD Ja ciebie też Chelle <3
      PS Taka mała notka :3 http://bombs-away-is-your-punishment.blogspot.com/2014/03/dziekuje.html

      Usuń
  3. Będę pierwsza?! Prroszę!

    Świetny rozdział! Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek przeczytała tak dokładny opis tego co czuje osoba na prochach. Poważnie. Doskonale Ci to wyszło, Chelle!
    Wciąż trafiasz w mój gust muzyczny i tym sposobem po raz kolejny otrzymujesz gigantycznego plusa za "Cocaine".
    Trzymam kciuki za nadchodzącą karierę May w agencji modelek. Oby nie okazało się, że to jakiś podstęp na ładne kobiety. Nie, nie, nie! Nawet o tym nie myślmy!
    Cholera, Duff wciąż jest zagadką, która nie daje mi spokoju! Jak on mnie intryguje...och!
    Dzięki Twoim znakomitym opisom potrafię sobie idealnie wyobrazić, np. tego harleyowca, który objaśniał Jane drogę do "przytulnego baru".
    Zaskoczyła mnie Nancy. W życiu nie spodziewałabym się przeprosin ze strony takiej dziewczyny.
    Na koniec został Robert. Cóż...nie popisał się zbytnio. Rozumiem, że lubi sobie poeksperymentować, ale szkoda wciągać w to dziewczyny. Jane nie pasuje do tego stylu życia. Albo inaczej, cholernie pasuje, ale nie do narkotyków, o!
    Wystarczy tych moich przemyśleń.

    Pozdrawiam gorąco i czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i nie jestem pierwsza ;_;
      Smuteczek.
      Może kiedyś mi się uda? ;)

      Usuń
    2. Jezusie *O*
      Nawet nie wiem jak dziękować! Cholernie mi miło, że podoba Ci się moja twórczość. KOCHAM CIĘ REVERIE, WIESZ? :) (Oczywiście po przyjacielsku, żeby nie było xD )
      Kłaniam się nisko i pozdrawiam ♥

      PS Kiedyś będziesz pierwsza! :D

      Usuń
    3. Ty mi nie dziękuj tylko pisz kolejne ♥
      TEŻ CIĘ KOCHAM! (tak, tak, wiem xD)
      Będę pierwsza! Nawet jeśli przy setnym rozdziale to będę!

      Usuń
  4. Czemu jeszcze nie ma Axl'a, ja się ciebie pytam. JA CHCĘ TĄ KOCHANĄ ALE WREDNĄ I WKURWIAJĄCĄ RUDĄ WIEWIÓRE! Ale poza tym, że Axl'a nie było, rozdział przecudny. Całuski ;* Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Axla będzie tak dużo, że Ci bokiem wyjdzie xD
      Dziękuję Ci kochana za tak miłą opinię :**

      Usuń
  5. Boże, napisałam Ci wykurwiście długi komentarz i przez przypadek go usunęłam. ;_; Chyba nie mam siły po raz kolejny sklejać w miarę sensowne zdania więc napiszę tylko, że rozdział świetny (jak zawsze)! I życzę weny, weny i jeszcze raz weny. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka szkoda ;___; Też tak czasami mam..
      Ale, bardzo dziękuję, że przeczytałaś i skomentowałaś :*
      To dla mnie ogromna motywacja!

      Usuń
  6. Super, nie wiem dlaczego ten cały Robert jak go widzę, to mi przypomina sobowtóra Planta lol nevermind Plant jest tylko jeden całe szczęście. A tak poza tym to Ruda dupencja powinna ratować Jane a nie szlajać się po LA hahaha, czekam na nowy rozdział a u mnie jak na razie pustka, przepraszam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to tak nie pomyślałam, żeby Roberta kojarzyć z Plantem :) W sumie, to czemu nie? :D
      Dziękuję bardzo za komentarz mała :*

      Usuń
    2. Nie ma za co duża :D :]p

      Usuń
  7. Możesz mnie ukamienować, spalić, rozerwać, zrzucić z klifu, lub cokolwiek innego :_:
    PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM :_:_:_:_:
    Nie skomentowałam ostatnich trzech rozdziałów, jestem do dupy ;c Nie będę się tłumaczyć, ale wiedz, że cały czas jakiś głos w mojej głowie piszczał 'zajrzyj do Chelle!'
    No i zaglądam, ale stanowczo za późno ;\
    Eh, koniec mojego pierdolenia. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli wszystkie notki skomentuję w jednym komentarzu. Nie chcę Ci tu za bardzo spamować, you know :)
    Super, że się u Jane wszystko w miarę ułożyło. W sensie praca i tak dalej... Coś mi jednak nie pasuje z tym szefem. Generalnie za gościem nie przepadam i mam wrażenie, że jeszcze namiesza..
    Bardzo mi się spodobała postać Duff'a. Taki miły punk <3 XD Ogólnie cała ta brygada przypadła mi do gustu. Nawet Nancy.
    Jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko rozwinie i kiedy Jane spotka pozostałych chłopców. Ja, jak to ja, z największą niecierpliwością czekam na Slash'a XD
    Także czekam na następne, i obiecuję, że nie narobię Sobie takich zaległości :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, proszę Cię! Nie masz za co przepraszać! :)
      Najważniejsze, że tutaj wpadłaś i skomentowałaś! To dla mnie bardzo dużo znaczy :)
      Dziękuję ;*

      Usuń
  8. No co ty?! Jane i narkotyki??? O.o To nie brzmi dobrze... Jeżeli cokolwiek się jej stanie to będę obwiniać Duff'a, więc wiesz - jeżeli chcesz, żebym go znienawidziła to Jane ma wrócić do mieszkania cała i zdrowa, bez najmniejszego urazu na ciele i psychice! xD I cieszę się, że Nancy zmieniła swoje nastawienie, Właściwie jak tak się zastanowić, to imię 'Nancy' jest całkiem ładne. ;)
    Zastanawiam się czy między nią, a McKagan'em coś zaiskrzy...?? Podejrzewam po cichu, ze tak... ;D
    No i sorry, że tak późno, ale przeczytałam już wcześniej (wcześniej nawet, niż opublikowałam twój komentarz o nowym), tylko miałam cholernie mało czasu i tak wyszło. ;] Ale postaram się poprawić przy następnym rozdziale!
    Także lecę pisać do siebie.

    Całuski! ;*
    ~ Roxy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, kocham Cię mała ;* Ale pamiętaj, Lars i tak Cię porwie :3
      Dziękuję za taki długi i wspaniały komentarz <3

      Usuń
    2. A i zapomniałam dodać, że faktycznie nigdy jeszcze nie czytałam bloga, na którym ktoś tak dokładnie opisałby uczucia człowieka po narkotykach. Także wiesz - masz "+" xD
      I faktycznie imię 'Robert' skojarzyło mi się z Plant'em, ale to pewnie dlatego, że przez moje opowiadanie ciągle wszystko kojarzy mi się z Led Zeppelin i GN'R.
      Ja też Cię kocham! <3 xD

      Usuń
    3. Ahh, te narkomańskie umiejętności xD Matko, abyście tylko nie myśleli, że ja coś biorę ;___:
      Dziękuję jeszcze raz :*

      Usuń
  9. Tylko, żeby Jane nie została kolejną ofiarą Miasta Diabłów ;-;
    Nie pasuje mi ta dziewczyna na żadną ćpunkę, czy coś w ten deseń ;-;
    Ale w sumie nic na to nie wskazuje ;-;
    Lubi się dobrze bawić ;-;
    To akurat dobrze ;-;
    Lubię ją ;-;
    Bardzo ;-;
    A rozdział zajebisty ;-; <3
    Jak zawsze ;-; <3
    KC mocno ;-; <3
    Pozdrawiam ;-; <3
    ~ Wierna fanka ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja kocham Ciebie i Twoje zarąbiste komentarze :*
      Dziękuję bardzo mała! <3

      Usuń
  10. Kolejny komentarz od okropnej ABC, będzie niezbyt przyjemny, bo mnie troszkę zaskoczyłaś i zawiodłaś. :(
    Nie spodziewałam się, że Jane weźmie to gówno. Rozumiem wszystko, przypodobanie się towarzystwu, chęć "zażycia" czegoś zakazanego. W końcu wszystko co niezdrowe i ekstremalne kusi pięć razy bardziej niż to zwykłe, codzienne, bez fajerwerków. Jednak no.... nie wiem dlaczego, ale myślałam raczej, że dziewczyna będzie taką... rzeczywiście rozsądną, jak ją wcześniej ukazałaś.
    Mehmeheh... nie podoba mi się, jestem zawiedziona. Mam jednak nadzieję, że to początki i się wyrobi, zrozumie wiele rzeczy i spróbuje być mądrzejsza.
    A jeżeli Duff ją zostawił... to totalnie stracił w moich oczach.

    Wybacz za to marudzenie, jak już komentuje, to szczerze. Idę dalej.
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja Ci dziękuję za to "marudzenie". Naprawdę. Nawet krytyczny komentarz bardzo mnie motywuje :)

      Usuń

Jeśli przeczytałeś, to bardzo proszę, abyś pozostawił po sobie ślad w postaci komentarza. Za każdą opinię serdecznie dziękuję :)