"Zdesperowanym ludziom, tak niewiele do szczęścia potrzeba."
~ABC
~*~
Słoneczne promienie pieściły twarz Jane, dając znak, że należy wstawać. Uśmiechnięta odchyliła cienki kocyk i powitała nowe miasto, w którym czekało na nią zapewne wiele przygód. Mówi się, że Los Angeles nigdy nie śpi, jednak widok za oknem świadczył co innego. Ludzie leniwie wsiadali do samochodów, aby udać się do pracy. Na ulicach znajdowały się niedobitki prawdopodobnie z wczorajszych imprez, którzy powoli odzyskiwali trzeźwość umysłu. Również Jane postanowiła się pozbierać i porządnie wyszykować, gdyż miała rozmowę kwalifikacyjną do jednych z bardziej cenionych agencji fotograficznych w mieście. Już w Lafayette wszystko załatwiła, zabezpieczając się "na zapas". Nie należała do typu ludzi, którzy szczycą się ryzykiem.
Przebieg spotkania miał być jedynie formalnością. Firma obserwowała poczynania młodej May od kiedy tylko trafiła do szkoły artystycznej. Teraz nie kryli zainteresowania jej osobą, tym bardziej że posiadała odpowiednie kwalifikacje, umożliwiające pracowanie jako profesjonalny fotograf.
Brunetka dojadając skromne śniadanie, udała się do sporych rozmiarów walizki, w której trzymała ubrania. Wczoraj nie miała siły się wypakowywać, więc zostawiła wszystko na miejscu.
- Co tu ubrać? - Mamrotała przeglądając kolejne spodnie. Ostatecznie zdecydowała się na białą koszulę z czarnym kołnierzykiem oraz mankietami, a na nogi ubrała ciemne rurki ze skórzanymi wstawkami. Nie kombinowała z dodatkami. Założyła jedynie skromne kolczyki.
Malując oczy i dokonując ostatnich poprawek, usłyszała przeraźliwy pisk opon, a następnie okropny huk. Wystraszona podbiegła do okna i zobaczyła dwa zderzone ze sobą samochody osobowe. Bez wahania poleciała na klatkę w której znajdował się telefon. Zadzwoniła po karetkę i w pośpiechu opuściła mieszkanie. Będąc na dole, ujrzała spore zbiorowisko ludzi. Jedni się przyglądali, a inni starali się reanimować poszkodowanych. Jane nie potrafiła się tam odnaleźć będąc w szoku, więc opuściła miejsce wypadku.
Spacerowym krokiem mijała ogromne budynki, patrzące na nią z góry. Po około godzinie trafiła na miejsce. Ściągając z nosa okulary przeciwsłoneczne, otworzyła wielkie szklane drzwi. Na samym wejściu przywitała ją niska blondynka, wyglądająca na bardzo sympatyczną osobę. Skierowała Jane do odpowiedniego gabinetu, w którym przesiadywał szef - niskiego wzrostu mężczyzna o kruczo czarnych włosach, przedstawiający się jako Mark Vine. Powitał ją uściśnięciem dłoni i kazał usiąść. Porozmawiali trochę o doświadczeniu zawodowym May, a następnie jakby nigdy nic, przeszli na ty.
-Jane, ty mi pasujesz bardziej na modelkę. - Uśmiechnął się, mierząc ją od głów do stóp. - Nie myślałaś nad tym zawodem? - Kontynuował, podpierając twarz o dłonie. - Naprawdę masz predyspozycje.
- Jakoś nigdy nie wpadło mi to do głowy. - Odpowiedziała nieco zamyślona.
- Umówię cię z moim przyjacielem, który prowadzi agencję modelek. Jeżeli tylko chcesz...
- No pewnie, dziękuję za wszystko. - Uśmiechnęła się od ucha do ucha i podała rękę nowemu "znajomemu". Następnie opuściła budynek. Nie posiadając żadnych planów na spędzenie gorącego wieczora, wróciła do domu. Zabrała się za wyciąganie wszystkich niezbędnych urządzeń oraz ubrań. Oczywiście nie obeszło się bez odpakowania szczelnie zabezpieczonych gazetą kaset. Dziewczyna spostrzegła, że na jednej z półek stało nowiuteńkie radio. Wniebowzięta włączyła album Elthona Jona. W jednej chwili przypomniał jej się Bill, który wielbił tego artystę. Zawsze podziwiał jego grę na fortepianie oraz ciekawą barwę głosu.
- Co teraz robisz rudzielcu? - Zapytała rozbawiona, oglądając zachód słońca. Wyglądał prawie identycznie jak ten podczas pożegnania z Bailey'em. Niebo pokryte było różowymi chmurami, przez które prześwitywały ostatnie promienie.
Dziewczyna od razu wyciągnęła z torby zdjęcie przedstawiające ją i przyjaciela, oczywiście bez zębów. Mieli wtedy może z 7 lat? Piękne czasy. Wtedy życie było prostsze, trawa zieleńsza, noce bardziej gwieździste, woda nieskazitelnie czysta. Wszystko było takie namacalne.
- Dobra, koniec tej zadumy. - Skarciła się i skupiła myśli na czymś innym, a mianowicie na drodze do klubu, jaki zobaczyła idąc do agencji. Wyglądał zachęcająco, a ona i tak nie miała nic do roboty. Przebrała się w wyjściowe ubrania i ruszyła na podbój LA.
Nastawienie do tego miasta zmieniła już po kilkudziesięciu metrach, kiedy to na drodze napotkała bezdomnych. Za dnia nie było ich aż tak widać, a dopiero teraz wychodzili z kryjówek. Dla Jane było to jak uderzenie głową o ścianę z prędkością 500 kilometrów na godzinę. Pod blokami leżeli nastolatkowie, pozbawieni dachu nad głową, żebrząc pieniądze.
- Przepraszam panią. - Zaczepiła ją jakaś dziewczyna. Nie wyglądała najlepiej. Worki pod oczami, przetłuszczone włosy i stan ubrań świadczyły o jej niskim statusie społecznym. Jane odrzucił taki wygląd, chociaż starała się tego nie ukazać. Tak to z ludźmi jest. Zawsze chcą się zaznajomić z osobami dobrze ubranymi, uczesanymi, a takich nędzników z ulicy unikają.
- Słucham? - Uśmiechnęła się krzywo. Zrobiło jej się głupio z własnego toku myślenia. Przecież ta nastolatka zdawała się być całkiem miła.
- Bo ja... Ja... Mogłaby mi pani kupić bułkę? -Zapytała, spuszczając wzrok.
- Jasne. - Brunetka poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Ta młoda osoba nie chciała żadnego wina czy fajek, a po prostu zwykłą w świecie bułkę. Jane bez wahania spełniła jej prośbę, dając od siebie jogurty pitne, banany i kilka innych produktów spożywczych.
- Dziękuję bardzo. Niech Bóg pani to wynagrodzi. - Dziewczyna uścisnęła jej dłoń i oddaliła się w ciemnej uliczce. Na twarzy May pojawił się uśmiech. Teraz szła przez miasto ze świadomością, że pomogła biednej osobie. Jak wiadomo, to uskrzydla.
W takim nastroju dotarła do widzianego wcześniej baru. Odważnym krokiem weszła do środka i zasiadła na wysokim, pokrywanym barwioną na czerwono skórą krześle. Zamówiła czystą z sokiem i obserwowała otoczenie. Siedzieli tu głównie przedstawiciele punku. Jeden z jego reprezentantów wyraźnie zmierzał w jej kierunku.
Usiadł obok i udawał brak zainteresowania. Jane również nie zwracała na niego zbytnio uwagi, jeżdżąc palcem po górnej części szklanki.
- Dla mnie whisky. - Nieznajomy blondyn złożył zamówienie i dopiero teraz perfidnie wgapiał się w brunetkę. Ta w pewnym momencie nie wytrzymała i skarciła go wzrokiem. Chłopak rozbawiony całą sytuacją, raczył się przedstawić.
- Jestem Duff. Może chciałabyś dosiąść się do naszego stolika?
Ooo no proszę, pojawił się Duff <33
OdpowiedzUsuńA przy tym stoliku pewnie będzie Axl i reszta :D Nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału!!!
To opowiadanie jest cudowne, naprawdę świetne!! A Ty jesteś mega ;***
Krótki ten mój komentarz, wiem xd
Dziękuję za komentarz! :*
UsuńNiedługo ciąg dalszy, więc zobaczysz, czy miałaś rację co do Gunsów :)
Hah! xD Pojawił się Duff! I teraz się do nich dosiądzie i spotka Axl'a! Albo nie. Ucieknie od McKagan'a, bo się go przestraszy czy coś, a potem kiedyś spotka w barze Rose'a i dosiądzie się z nim do stolika, a tu Duff! :D (Dlaczego ja zawsze muszę przewidywać ciąg dalszy, który pewnie będzie zupełnie inny...?) Czyli Jane będzie modelką. Hmm... Ty chyba uwielbiasz ten zawód, prawda Chelle?? xD
OdpowiedzUsuńI nie zdziw się, jeżeli w najbliższym czasie Lars cię pozwie. ;)
Pzdr.
Ah, jak ja kocham czytać takie komentarze :')
UsuńSzczególnie, gdy ktoś spekuluje na temat dalszego ciągu mojego opowiadania :) Mogę się wtedy dowiedzieć co nieco o waszym toku myślenia.
Dziękuję pięknie za komentarz :)
PS Tak, kocham ten zawód :D
PS2 Lars mnie pozwie? O cholera...
Nowy ;)) http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/03/people-have-dreams-rozdzia-7-cz-3.html
OdpowiedzUsuńJane zaczyna się rozkręcać w nowym miejscu zamieszkania. Na początku życie w LA wyraźnie ją zszokowało; wszyscy te żebrzące wyrzutki nie jedną osobę przyprawiłyby o dreszcze i niepokój, że mogą skończyć tak samo. Jednak główna bohaterka raczej nie wyląduje na ulicy. Dostała świetną propozycję pracy, która może okazać się drzwiami do sławy. Póki co, dziewczyna ma szczęście.
OdpowiedzUsuńJest już Duff, na pewno zacznie dziać się coś ciekawego :) Kiedy przeczytałam, że McKagan zaprosił Jane do stolika, gdzie siedzą jego znajomi, od razu pomyślałam o reszcie Gunsów. Czyżby May miała znów zobaczyć się z dawnym przyjacielem? Z drugiej strony mogą być to tylko Slash i Steven, którzy niegdyś pogrywali sobie w trójkę z Duffciem. Pozostaje mi jedynie czekać na kolejny rozdział, by się tego dowiedzieć :)
Życzę weny i pozdrawiam <3
Dziękuję Ci za komentarz! :*
UsuńCo do akcji opowiadania, to już niedługo się wszystkiego dowiecie :)
Również pozdrawiam <3
A Jane spotka przy stoliku Axl'a! Mam rację? Kto z kim zderzył się przy mieszkaniu Jane? Czekam na ciąg dalszy. Weny kochana ;*
OdpowiedzUsuńOdpowiedź na wszystkie pytania pojawi się w kolejnym rozdziale :)
UsuńDziękuję mała za opinię :*
Świetne! Szkoda, że moja główna bohaterka ma teraz depresję, przez co nie mam weny :( nie wiem kiedy to się skończy...a miało być tak pięknie. Czekam na kolejny rozdział, póki co jest naprawdę super :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci baaardzo :)
UsuńCzuję się zaszczycona kolejnym cytatem z mojego nędznego bloga.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam pewnie w weekend. Sama planuję coś dodać. Tyle, że na innego rodzaju bloga. :- )
Wpadnę i będę podziwiać te cudowności! Jesteś genialna! *.*
UsuńApojropeoewoewp, Jane poznaje Duffa, ale ona musi być z Axlem, ale może bedzie, nie może, tylko na pewno, no bo tam przy tym stoliku to będzie reszta Gunsów, no i Axl ją rozpozna i takie oświadczyny na rozpoznanie się, prawda? Bo w końcu kążdy facet nosi przy sobie zapasowy pierścionek zaręczynowy, żeby się oświadczyć długo nie widzianej miłości swojego życia, bo oni się kochaaaaająąąą i bedą żyć raze dłuuuuugooo i szczęśliwie! *u* Powiedz, że taaaak ;__; Kocham cię, kocham cię, kocham cię.
OdpowiedzUsuńxoxo
Nowy c:
Usuńhttp://bombs-away-is-your-punishment.blogspot.com/2014/03/elusive-rozdiza-xv.html
Kochana, nawet nie wiesz jak bardzo poprawiłaś mi humor!
UsuńDziękuję z całego serducha za komentarz! :*
PS Masz bujną wyobraźnie xD
Ja pierdolę Napisałam 'lecę komentować dalej', a wracam tu po kilku godzinach. Zabij xD
OdpowiedzUsuńZajmuję się tyloma rzeczami naraz, że mój mózg chyba przestał myśleć. Ewentualnie mózgu wcale nie posiadam, ale mniejsza z tym, bo ja tu komentować genialny rozdzialik przyszłam.
A genialny dlatego, że przez cały czas jak go czytałam miałam na buzi wymalowany uśmiech.
Mega przyjemnie czyta się to opowiadanie! Jane całkowicie zdobyła moją sympatię. A jak mi się ciepło na serduszku zrobiła jak wyciągnęła stare zdjęcie i pomyślała o Rudym <3
Jezu... po tej końcówce mam taką podjarkę, że dosiądzie się do ich stolika, że już chcę lecieć do kolejnego rozdziału. :D I chyba to zrobię ;__; Tak. Dłużej nie wytrzymam.
A ten rozdział tak jak pisałam wcześniej - genialny! ; ) ; *
~ Wierna fanka
Jejć dziękuję mała :* Bardzo dziękuję :)
UsuńChyba znalazłam to czego szukałam. Właśnie tej historii brakowało mi w głowie. Teraz z każdym rozdziałem wypełniam tą pustkę krok po kroku.
OdpowiedzUsuńKolejny cudowny rozdział! Ale jestem podjarana! Zapomniałam słów, którymi byłabym w stanie spróbować wyrazić to co czuję. Mój aktualny stan ducha woła o skakanie po pokoju. To dokładnie to uczucie, które towarzyszyło mi kiedy po raz pierwszy usłyszałam solo Paradise City. Nosiło mnie po pokoju! Teraz nosi mnie wewnętrznie i nie mam już nawet nerwów do pisania tego komentarza, bo dłonie mi się trzęsą i jestem cholernie ciekawa co będzie dalej. Czy Jane przyjmie propozycję Duff'a? Albo inaczej, czy po przyjęciu propozycji Duff'a od razu wypatrzy sobie konkretnego kandydata na faceta, czy raczej będzie obserwatorem?
Kocham opowiadania, w których ludziom się układa. Naprawdę to lubię! To takie optymistyczne i dobrze na mnie wpływa. MIODZIO, MAŁA, MIODZIO!
Nawet ten drobny gest pomocy młodej dziewczynie (chyba każdy miał w tym momencie łzy w oczach, ja na pewno tak!) był opisany perfekcyjnie.
JESTEŚ GENIUSZEM.
Przemawiasz do mnie jak mało kto ♥_♥
Jeju *O* Dziękuję, po stokroć dziękuję!
UsuńKochana, tylko coś jeszcze dodam. To Ty jesteś geniuszem ♥_♥
Cho na kompromis! OBIE jesteśmy GENIUSZAMI, pasuje? xD
UsuńPasuje :D
UsuńDobra, dobrnęłam do końca (mówię tak, ponieważ jakby nie patrzeć, co brzmi dosyć śmiesznie, ja nienawidzę czytać). Zwykle nie zabieram się za czyjeś opowiadania, bo mam bardzo wielkie wymagania, co chodzi o treść, nie lubię nudnych tematów. Podoba mi się, gdy bardzo dużo się dzieje. Boże, ale ja jestem marudna. Najlepiej pasuje tutaj stwierdzenie - sam nie zrobiłbyś tego lepiej. Pasuje doskonale. Wymagania mam taaaakie, a moje opowiadania ich nie spełniają, w większości. Menda.
OdpowiedzUsuńMoże by tak przejść do sedna? Wypadek, a Jane doznała szoku, kolejny przy bezdomnych, w tamtym momencie przypominają mi się prośby o kupienie jedzenia w barze mlecznym, albo wody do umycia włosów. Nikt nigdy nie mówił, że życie obdarza po równo. "Nawet jeśli golas, to kiedyś zarobiony..." zgadzam się z tym, nie można potępiać takich ludzi. Nie rozumiem kiedy ktoś stwierdza (tak jak bohaterka), jeżeli proszą o papierosy/alkohol, to są źli, niedobrzy. Nie każdy potrafi sobie bez niego poradzić. Może dusza tak boli, że jedynie zalewanie go procentami pomaga.
Nie mnie oceniać.
Duff. Będzie ciekawie. Lecę dalej, narzekać. Buźka :*
Kochana po raz kolejny dziękuję :*
UsuńJeśli chodzi o Twoje opowiadanie, to myślę, że spokojnie spełniasz wszystkie oczekiwania. Nawet nie ma porównania między Twoim dziełem, takim dopracowanym, a moim shitem xD