16.04.2014

Rozdział 13

 "Potrzeba światła, by docenić mrok." 
~ ABC

 (Muzyka RHCP -Under The Bridge)


~*~

W Los Angeles po raz pierwszy od kilku miesięcy spadł deszcz. Zimy, nieprzyjemny, powodujący iż ludzie zaszywali się w mieszkaniach i leżeli pod kocami, wpatrując się w wielkie krople spływające po oknach. Nie wszyscy jednak odpoczywali.
Duff przemierzał jedną z dzielnic, okrytych złą sławą. Narkotyki, seks i przemoc były tutaj na porządku dziennym. Faceci napadali na kobiety i gwałcili je, a ludzie się przyglądali. Tak ma być. Przecież to takie normalne. Krzyczące laski z tyłkami w śmietnikach w objęciach jakiś obleśnych kolesi. Tak jest dobrze.
Poruszenia nie wzbudzały również uliczne bójki. Zarówno społeczeństwo jak i policja mieli takie incydenty głęboko w dupie. Ostatni raz widziano tutaj jakiegokolwiek funkcjonariusza może z pół roku temu. Wszyscy woleli siedzieć na dupie w komisariatach i wpieprzać pączki, niż działać w terenie, starając się przynajmniej wprowadzić porządek w slumsach.
- Cholera, gdzie ten facet? - Obejrzał się dookoła w poszukiwaniu dilera, który zaopatrywał Roberta w używki. Mieli się spotkać i uzgodnić parę spraw.
Duff oparł się o niewielki budynek i poprawił kaptur. W dalszym ciągu padało, a widoczność była ograniczona do maksymalnie dziesięciu metrów. Zza deszczowej kotary ukazała się szczupła sylwetka mężczyzny. Podszedł do blondyna i nawet  się nie witając zaczął tłumaczyć, o co chodzi.
- Musisz mi zapłacić. Robert wziął towar za 200$ i do tej pory nie zapłacił.
- Ale skąd mam wytrzasnąć tyle hajsu?
- Nie wiem, zorganizuj coś. Sam dałbym ci trochę czasu, jednak nie ode mnie to zależy. Ludzie siedzący nade mną tracą cierpliwość. Masz do jutra. - Powiedział cicho i odszedł. Kiedy zniknął z widoku rzucił coś w stylu "Uważaj na siebie. To niebezpieczna okolica.". McKagan nie zwracał jednak na to uwagi. Kombinował w jaki sposób uzbierać taką sumę. Co prawda to niedużo dla osoby pracującej, jednak nie dla spłukanego dzieciaka z rynsztoku.
-Może koncert by tak zrobić? - Mruczał sam do siebie, nie patrząc na drogę, przez co wpadł na coś... miękkiego. Tym czymś okazał się być brzuch jakiegoś wytatuowanego faceta. Stał z kilkoma kolegami i wpatrywał się groźnie w wystraszonego Duffa.
- Patrzcie jaka ładna panienka! - Parsknął śmiechem, a przyjaciele zaczęli głośno gwizdać. Blondyn już chciał iść, jednak siłą go zatrzymano. Obleśny facet złapał go za rękę, a drugi w tym czasie sprzedał mu energicznego kopa w brzuch. Duff momentalnie zgiął się w pół, starając się złapać oddech. Kiedy tylko udało mu się utrzymać równowagę, oddał napastnikowi  mocnym uderzeniem w nos. Polała się krew, co jeszcze bardziej sprowokowało facetów do bójki. Duff nie miał szans. On jeden na pięciu przeciwników. Dwójka z nich przygniotła go do ściany, a reszta raz po raz to kopała chłopaka, to okładała pięściami. Jaki był tego powód? Wejście z nieuwagi w jednego z oblechów? Tylko dlatego pobili go prawie do nieprzytomności? Najwidoczniej tak. Przestali dopiero, kiedy chłopak się nie ruszał. Leżał tak na mokrych płytach chodnikowych z zakrwawioną twarzą, przeklinając raz po raz i starając się zebrać siły na powrót do domu. Każda próba powstania, kończyła się upadkiem. Dopiero po kilkunastu minutach udało mu się przywrócić do pionu. Słaniał się na nogach, patrząc jednym okiem na drogę. Drugie spuchło do tego stopnia, że nie mógł go otworzyć. Kolejną rzeczą jaka ucierpiała był niewątpliwie jego brzuch. To on sprawiał najwięcej bólu, przez co Duff szedł zgarbiony, z ręką na wysokości pępka.



Tymczasem w mieszkaniu Jane...


 

Siedziała wygodnie, pijąc kawę i studiując książkę o Micku  Jaggerze. W tle leciała jak zwykle ukochana muzyka. Tym razem padło na Led Zeppelin. Plant zaczynał właśnie "Stairway to Heaven", kiedy coś uderzyło w drzwi mieszkania. Jane momentalnie poderwała się z miejsca i ruszyła ku źródłu dźwięku. Niepewnie otworzyła drzwi i zobaczyła Duffa. Serce zamarło jej w piersi. Nigdy nie widziała aż tak zmasakrowanej osoby.
-Duff, Duffie, co ci się stało? Boże, jak? - Szeptała, klękając tuż przy nim. Nerwowo jeździła rękami po twarzy blondyna, chcąc sprawić, aby na nią spojrzał.
Nie miał takiego zamiaru. Nie potrafił. Po raz przyleciał do niej jak skrzywdzone szczenię, powodując kłopoty. "Duff, jesteś cipą! Totalna cipa!" - Krzyczał do siebie w myślach. Jane w tym czasie pomagała mu wstać. Poprowadziła go do salonu i położyła na kanapie. Niemalże ze łzami w oczach rozebrała go z przemokniętych ciuchów i przykryła kocem. Drżącymi rękami wytarła resztki krwi i opatrzyła rany. Plant dalej śpiewał. Ta piosenka, pobity mężczyzna... Przecież to już było! Tyle że z Billem w Lafayette... 



Kilka godzin później...


 

"Duff, Duff... Dlaczego ten chłopak jest magnesem na wszystkie możliwe problemy? Teraz leży koło mnie z zamkniętymi oczami, ciężko oddychając. Co się stało? Nie mam pojęcia. Może jutro się dowiem, kiedy chłopak odzyska nieco sił. Wygląda okropnie. Prawie całe ciało pokryte niebiesko-fioletowymi siniakami i ranami. Kiedy tylko na niego spojrzę, czuję jak boli mnie serce, zaciska się gardło, a z oczu mimowolnie lecą łzy. Mimo to czuję też złość. Po raz kolejny pojawiły się kłopoty. Czy on nie może prowadzić normalnego życia? Na przemian z Robertem ładują się w tarapaty, a mimo to ich kocham..."
Zamknęła pamiętnik i wtuliła się delikatnie w pobitego blondyna.
- Niech to będzie tylko zły sen. Kiedy się obudzę, niech wszystko wróci do normy... Proszę. - Szepnęła, poprawiając kołdrę. Duff delikatnie objął ją ramieniem. W całej tej sytuacji jednak pojawiło się coś pozytywnego. Mógł zasnąć przy ukochanej brunetce, ciesząc się jej ciepłem, zapachem... 



28 komentarzy:

  1. O niee... Pobili Duffa :ooo Skurwisyny!! No czemu?! :C
    No właśnie, czyżby Jane zapomniała na tak długi czas o Axlu? Przecież chyba dla niego przyleciała do Los Angeles...
    Muszę Cię pochwalic za nastrojowy początek. Wspominałam już, że dobierasz wspaniałą muzykę? ;))
    Pozdrawiam C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana! Zawsze potrafisz poprawić mi humor! :)

      Usuń
  2. Zaraz przeczytam, a tymczasem u mnie dodatek!

    OdpowiedzUsuń
  3. O chuj, biedniutki Duffy. Znaczy, no chyba nie powinni go aż tak pobić. Jestem zła wiem, ale on moim zdaniem wykorzystał sytuacje, żeby się zbliżyć do Jane XD Oni mi wciąż do siebie nie pasują! Cholera, Robert wracaj z tego szpitala... :_:
    Dobra, nie będę Ci tu truć po raz kolejny na ten sam temat xD
    Rozdział zajebisty, bo Twój. Ty jesteś moją mistrzynią :3
    Wybacz, że tak krótko, ale mam okropnie mało czasu na cokolwiek XD
    Także, pozdrawiam cieplutko!

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rocky kocham Cię! Za każdy komentarz, twórczość, wszytko! :)
      Dziękuję że jesteś <3

      Usuń
    2. Haha, boże jak mi miło <3 Wiesz, na początku mojego blogowania, Twój blog był moją jedyną i najważniejszą inspiracją, więc, to ja muszę Ci ogromnie podziękować, że jesteś <3333
      Ja chyba nie zasługuje na takie słowa z Twojej strony XD
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
    3. Zapraszam na nowy: http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/04/rozdzia-dedykuje-fuck-you-fajnie-ze.html

      Usuń
  4. O, kurwa. Kto pobił Duffa? Może ci od tego dilera? :OOOOOO
    Rzeczywiście przyleciał do Jane, jak skrzywdzone dziecko do mamusi, ale może to do niej miał najbliżej?
    Dobra, zajebiste. Się rozkręcasz, mała. :* :D
    Weny i zapraszam do mnie ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Duffy ;-; Co prawda to prawie dwumetrowy koleś, ale ja go mam za małe kangurzątko z Kubusia Puchatka .___. Nevermind! Po prostu mi się go żal zrobiło.. Od razu jak przeczytałam o tym obleśnym wytatuowanym wieprzu miałam ochotę wstać z krzesełka i coś rozwalić, ale.. powstrzymałam się. Nie za bardzo mi się śpieszy na wizytę u psychologa, a po moich ostatnich "występach" miałam tam wylądować xD Ale ogółem jestem normalna! E, chyba jednak nie brzmię przekonująco.. whatever. Wracam do treści rozdziału!
    Blodnyn nie powinien nazywać się w myślach cipą etc .. Przecież to logiczne, że potrzebował pomocy. Ach, no tak, zapomniałabym... Męska duma. Chrzanić to. Ma koło siebie taką cudowną osobę jak Jane, że powinien tę dumę schować do kieszeni. ; )
    No i ciekawa jestem w jaki sposób McKagan zdobędzie kasę.. Cholera, znowu moje chore skojarzenia... Ale ogółem 'Duff Męska Dziwka' zabawnie brzmi, nie sądzisz? Dobra, stop XD
    idę spać, tak będzie najlepiej!
    Także rozdział jak zwykle świetny i ten.. pozdrawiam! ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah kocham ten komentarz! XD
      Jesteś genialna mała! ;)
      Dziękuję za wszystko :**

      Usuń
  6. Duff ma pecha. Ewidentnie życie go nie lubi.
    Zmieniam taktykę i tym razem troszkę się poprzyczepiam. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, bo to tylko dla Twojego dobra!
    Nie bój się używać dobitniejszych słów. „Faceci napadali na kobiety i wykorzystywali je w brutalny sposób” taki opis jest dobry dla młodszej publiczności. Nie zrozum mnie źle. W końcu wszyscy wiemy czym jest gwałt. Dlaczego by nie użyć tego słowa? Zabrakło mi silnej ekspresji w tym wprowadzeniu.
    Następnie. Czy dorosły mężczyzna pokroju Duff’a spytałby samego siebie „gdzie ten chłopak?”.
    Abstrahując, czy takie zachowanie ze strony niewyżytego młodzieńca jest możliwe? Nie znam tak grzecznego chłopca. Chyba jesteśmy z dwóch różnych środowisk. Nie zadaję się ze ‘slumsami’, po prostu widzę jak ostro zachowują się faceci.
    Diler Robert. Nie podawaj mi wszystkiego na tacy, ja Cię błagam! Chcę się choć trochę pogłowić kim jest diler lub w drugą stronę, jaką funkcję pełni Robert w danym momencie.
    Więcej brutalności w słowach! Tego potrzebuje moja spragniona dusza, gdy wprowadzasz tak mroczny klimat.
    Później było dużo lepiej. Fajnie uchwyciłaś dynamizm pobicia McKagan’a. Krótkie zdania jak najbardziej tutaj pasowały.
    Następnie wracamy do punktu wyjścia. Znów podane cacy na tacy jaki był powód pobicia. Nie wiem jak inni, bo nie mam w zwyczaju czytać komentarzy, ale wydaje mi się, że przy Twoich zdolnościach zdołałabym się domyślić, że przyczyną było przypadkowe pyknięcie.
    Dalej. Przerażenie Jane jest jak najbardziej na miejscu. Da się wyczuć tę nutkę. Widzę roztrzęsioną kobietkę, użalającą się nad blondynem i to jest jak najbardziej ok.
    Historia się powtarza. To bardzo ciekawe nawiązanie do wspomnień i przeszłości, które z pewnością w teraźniejszości wpływają na zachowanie Jane.
    Podoba mi się również wypisywanie w pamiętniku wszystkich odczuć May, choć mogłabyś czasem dać czytelnikowi więcej swobody na domysły. Jak kiedyś słusznie zauważyła ABC „Każdy widzi w inny sposób”, tak i ja chciałabym móc zobaczyć to tak, jak chcę. Wiem, że ten sposób ułatwia odbiór opowiadania, ale nie przesadzajmy. Kawa na ławę mnie nie pociąga.
    Wiem, że stać Cię na więcej. Poprzednie rozdziały były nieco inne, w tym widać zmiany i fajnie. Chcesz się rozwijać, iść o krok dalej. Super, tylko daj szersze pole wyobraźni.
    Na osłodę zaznaczę, że zakończenie rozdziału przypadło mi do gustu. Symbolicznie wręcz można potraktować gest ledwo żywego Duff’a, który w tak czuły sposób obejmuje bohaterkę.
    Co do samego pomysłu, bo o formie już wspomniałam, to jest świetny. Szybka akcja, boom i już po wszystkim. Miejmy nadzieję, że Robert ureguluje długi. A jeśli zwróci się o pomoc do blondasa, ten bez gadania mu pomoże, bo po to są przecież przyjaciele.
    Kontrastuje tu ułożone życie zawodowe Chelle z bałaganem w życiu Duff’a. Wyraźnie to zaznaczasz, co bardzo mi się podoba.

    Mam ogromną nadzieję, że po tych słowach nie obrazisz się do grobowej deski. Trzymam kciuki za kolejne rozdziały, a powyższe wypominki możesz potraktować tylko jako rady od troszkę starszej stażem bloggerki. ;*
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pff... Jósz siem obraziłam po pierfszym akapicie. Wogule co Ty sobie myślisz? Japierdolę, fchodzisz na mojego bloga i co? Myślisz, że możesz fszystko? :o

      Dobra a teraz serio XD
      Dziękuję Ci kochana za tak długi komentarz. To dla mnie zaszczyt dostać tyle przydatnych rad. Postaram się je jakoś wykorzystać :)
      Mam nadzieję, że następne rozdziały będą nieco lepsze. W końcu cały czas się rozkręcam :D

      Jeszcze raz dziękuję! :**

      PS A i tak mi się przypomniało jeszcze. To nie jest diler Robert. Wydaje mi się, że tak sądzisz po jednym z Twych zdań w komentarzu :) To jest tylko diler od Roberta. O, tak lepiej :)
      Tą rolę pełni jedna, ważna osoba, którą niedługo bliżej poznacie.

      Usuń
    2. A widzisz! Taka jestem niedomyślna, że nie zorientowałam się, że chodziło o dilera od Roberta. Dobra zwracam honor!
      Mam nadzieję, że serio się nie obraziłaś. xD

      Usuń
    3. Nie obraziłam się xD Nie ma o co :)
      Lubię taką solidną krytykę. Motywuje mnie do poprawy :D

      Usuń
  7. Sobie wchodzę na bloga a tu surprise, nowy rozdział :D Już miałam Cię ochrzanić za nie poinformowanie, ale potem przeczytałam to na końcu i wybaczam. Rozdział zajebisty, jak zawsze, widać, że akcja powoli prze do przodu, Reverie ma trochę racji, więc nie będę się powtarzać. Wyobraźnia to to co nas napędza, każdy inaczej będzie sobie wyobrażał itd, dlatego powiem tak: pomysł z pamiętnikiem trafiony jak najbardziej, jednak co za dużo to niezdrowo, nie chodzi mi o to byś w ogóle rezygnowała z tych fragmentów, niech pozostaną, ale trochę je ogranicz, na tyle by czytelnik mógł sobie to poukładać po swojemu, każdy zobaczy daną sytuację z innej perspektywy i to jest super. Nie bój się być bardziej brutalna w opisach, jeśli opisujesz tak jak tu dzielnicę o wątpliwej reputacji, gdzie na porządku dziennym jest przemoc, to nie obawiaj się napisać wprost, to nie boli serio. Co jeszcze? Duff, no cóż nie miał szans, ich pięciu on sam jeden jak ten palec, mam nadzieję, że się wyliże z tego. Mam jedno może głupie pytanie, ale muszę zapytać. Dlaczego Jane nie szuka Axla, co ona sobie myśli, że sam ją znajdzie? Wiem, dziewczyna jest zajęta pracą i niańczeniem Duffa, ale jeśli Bill (Axl) był taki dla niej ważny jako przyjaciel, to dlaczego go nie szuka, przecież to w chuj duże miasto jest a nie jakaś wiocha zabita dechami, gdzie każdy wszystko wie o każdym mieszkańcu. Ok nie marudzę już. Pisz dalej, weny, duuuuuuużo weny i pozdrawiam cieplutko xoxoxoxo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.s. Napisałam do Ciebie na fb, bo mam spory problem i się serio załamałam, z góry przepraszam za dość spory kłopot :(

      Usuń
    2. Kochana, dziękuję za komentarz! :)
      Jane nie szuka Billa, bo ten wybrał sobie inne życie.
      Tym bardziej postaw się w jej sytuacji. Jesteś w mieście, które ma kilka milionów mieszkańców. Szukałabyś w swego dawnego przyjaciela, o którym nic nie wiesz od ponad 2 lat? XD Mi osobiście by się nie chciało :)
      Jeszcze raz dziękuję za opinię! ;*

      PS Cholera, chciałabym zobaczyć tą wiadomość, ale nie mam internetu. Postaram się to obczaić na telefonie i może w jakiś sposób pomóc :)

      Usuń
  8. Zapraszam na nowy rozdział :) http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, wyjątkowo nie będę nic wspominać o Axlu... Dobra, zartowałam. ''Tak jak z Billiem w Lafayette...'' ONA GO PAMIĘTA, ONA GO KOCHA, ONA CHCE Z NIM BYĆ, LALALALALAALALA.
    A teraz dostyć już o mojej małej obsesji (ładny rysunek, prawda?). Zajmijmy się Duffem. Czo ta tleniona żyrafafafa taka... taka ciapowata? No kurwa, mógłby mieć jakieś supermoce i przypierdolić tym kolesiom, nie wiem, jak Harry Potter, a nie kurwa... no wiesz... WTEDY NIE MUSIAŁBY IŚĆ DO JANE I ONA NIE MUSIAŁABY SIĘ NIM ZAJMOWAC I BY SIĘ NIE PRZYTULALI NO I FWEJEFWEFPIEIJEWFIOFEW AXL.
    Poza tym w końcu dodałam nowy xD http://bombs-away-is-your-punishment.blogspot.com/2014/04/elusive-rozdzia-xvi.html
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa dziękuję kochana! Bardzo, bardzo mocno dziękuję <3
      Axl... ty go chyba nigdy nie odpuścisz xD

      Usuń
  10. Dzień dobry wieczór, Chelle :) Dawno mnie tu nie było, lecz wbrew jakimkolwiek pozorom nie odeszłam ze świata gunsowych opowiadań, żyję, mam się całkiem dobrze i mogę wreszcie znów napisać co nieco o Twojej twórczości.
    Pierwsze, co rzuca mi się w oczy to numer rozdziału. Opublikowałaś trzynastkę, a ja męczę się w połowie trzeciego. W sumie, Twoje teksty wydają się nieco krótsze niż to, co próbuję stworzyć, jednak nie zmienia to faktu, iż straszliwie zazdroszczę Ci chęci do pisania i tempa dodawania kolejnych części.
    Z każdym kolejnym rozdziałem opowiadanie robi się ciekawsze, tym bardziej, że pojawił się w tekście fajny element - pamiętnik Jane. Nie wiem, czy już o tym pisałam, ale jestem zwolenniczką pierwszoosobowej narracji, więc niezmiernie cieszą mnie fragmenty z punktu widzenia głównej bohaterki. Pozwala mi to lepiej wejrzeć w jej świat, poznać punkt widzenia na niektóre sprawy. Dlatego kartki z pamiętnika Jane są jednym z moich ulubionych fragmentów opowiadania.
    Parę rozdziałów wcześniej zdarzyło się coś, na co czekałam od początku - pocałunek Janie i Duffa. Chłopak ewidentnie jest po uszy w niej zakochany, jednak ich ewentualny związek raczej nie ma szans na powodzenie. Brunetka, nawet nieświadomie, poszukuje w poznanych chłopakach podobieństw do jej dawnego przyjaciela, co zresztą doskonale ujawniło się podczas sytuacji kiedy pobity McKagan zapukał do jej domu. Cała ta sytuacja przypominała Jane wydarzenie sprzed kilku lat, gdy opatrywała rany Billa. I w tym momencie sama nie wiem, co myśleć. Z jednej strony jestem za jej związkiem z Duffem, lecz wiem, iż prędzej czy później, na drodze Jane ponownie stanie Axl, a wtedy McKagan zejdzie na drugi plan. Zrobiłaś z niego tak uroczą osobę, że nie potrafię nawet myśleć o ewentualnych krzywdach, jakie mogłyby go spotkać w dalszej części historii :)
    Cóż, pozostaje mi czekać na kolejny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku *o* Znowu taki długi i zajebisty komentarz! Nie wiem jak Ci dziękować kochana! <3

      Usuń
  11. Zapraszam na rozdział 15. ;)
    http://history-repeats-itself-mers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Kompletnie nie wiem jak mam komentować rozdziały na Twoim blogu. Jak czytam wypowiedzi moich poprzedniczek to mam wrażenie, że nie umiem nawet skleić porządnego zdania, więc wybacz mi to krótkie coś. ;_;
    Uwielbiam wykreowanego przez Ciebie McKagana. Jest wspaniały w stosunku do Jane; troskliwy, czuły. Być może wykorzystał sytuacje, aby zbliżyć się do May, ale w zupełności mu to wybaczam. Myślę, że byliby świetną parą. O, kilka rozdziałów wcześniej pojawił się Steven i Slash. Szczerze mówiąc to nie śpieszy mi się do tego, aby pojawiła się reszta, lubię czytać opowiadania za czasów, gdy wszyscy się dopiero poznają, a nie, gdy Gunsi są już sławni, wydali AFD itd.
    Życzę weny i serdecznie pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mers dziękuję! Cieszę się, że lubisz to opowiadanko :) Ale najbardziej cieszy mnie fakt, że polubiłaś Duffa. Myślałam, że jest on za bardzo cipowaty XD
      Jeszcze raz dziękuję! :*

      Usuń
  13. U mnie nowy post i zależy mi na dużej ilości komentarzy pod nim.
    http://in-the-world-of-rock.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. No więc tak. Po pierwsze ... bardzo podoba mi się nowy wystój bloga. Jeżeli dobrze pamiętam, to tylko kolor zmieniony i czcionka, ale te detale na prawdę dużo dają. Powiem Ci, że ten błękit pasuje do tego, jako jaką osobę Cię odbieram. Nie znam Cię, ale wydajesz mi się na prawdę dziewczęca ;)) .
    Co do rozdziału .. na prawdę mi się podoba. Mało dialogów, a mimo to super. Krótki, zwizły rozdział. Nie rozpisujesz się. Dzięki temu rozdział ma ciekawy urok. Styl pisania lekki.. Brawo, brawo za wszystko.
    Nie widzę specjalnie wad. Nie mam zamiaru wyszukiwać ich na siłę. :)

    Chcę Cię także zaprosić na nową zakładkę na naszym blogu. Rozdział jest w trakcie tworzenia i nie długo się pojawi, a tym czasem ..

    http://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com/p/album.html

    Pozdrawiam!

    ~Michelle.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś, to bardzo proszę, abyś pozostawił po sobie ślad w postaci komentarza. Za każdą opinię serdecznie dziękuję :)