12.04.2014

Rozdział 12

"Miłość jest wieczna. Zauroczenie tylko przejściowe."


(Muzyka)


~*~

Po domu rozniósł się dźwięk dzwonka, który od razu postawił Jane na nogi. Przetarła oczy i spojrzała na zegarek pokazujący godzinę 14.00.
"Boże, aż tyle spałam?" - Robiąc zdziwioną minę ruszyła w stronę korytarza. Po drodze jeszcze ubrała szlafrok, aby nie paradować w samej bieliźnie. Otworzyła drzwi i ujrzała Duffa. Tylko nie takiego zwykłego, jakiego widziała na co dzień. Chłopak miał bardziej ułożone, niż zazwyczaj włosy i starannie dobrany ubiór. Jeśli chodzi o stroje, to McKagan nigdy nie przywiązywał do nich uwagi. Stosował zasadę "co czyste i nie śmierdzi- ubieram".
-Cześć Duffie, wchodź. - Pocałowała go w policzek i poszła do kuchni. Przeczesując ręką włosy, stanęła naprzeciwko lodówki. - Jadłeś coś? - Krzyknęła. W otoczeniu blondyna czuła się niezwykle swobodnie. Nie martwiła się o to, czy palnie coś nieodpowiedniego, czy też zrobi coś, co nie przystoi młodej kobiecie. Po prostu wiedziała, że może być sobą. - Słyszysz mnie, czy nie?
- Yyy... Tak, tak jadłem. - Odpowiedział po chwili zawahania. Ściągnął buty i wszedł do salonu skąd ujrzał przyjaciółkę. Właśnie, przyjaciółkę, czy może kogoś więcej. Sam nie wiedział. Bardzo pragnął, aby Jane była jego kobietą, tylko nie był pewien, czy ona tego chce. Pozostawił tą kwestię do wyjaśnienia w trakcie popołudnia, którego zamierzał z nią spędzić.
-Wiem że nie jadłeś. - Parsknęła cichym śmiechem, przygotowując śniadanie. Starannie układała sztućce, serwetki i na koniec rogaliki francuskie z dżemem. Bardzo przypominała wtedy swoją matkę. Kate również dbała o szczegóły, przede wszystkim przy posiłkach. - Duff, chodź. Śniadanie na stole. - Podeszła do pokoju w którym był blondyn. Kiedy go zobaczyła, uważnie przeglądał zdjęcia stojące na szafce. Z delikatnym uśmiechem przyglądał się małej Jane, siedzącej na wozie taty. - Ziemia do McKagana! - Złapała go za ramię.
- Sorry, zamyśliłem się. Fajne zdjęcia. - Zaśmiał się, odkładając fotografię z powrotem na półkę.
- Tak, w szczególności fajne są na nich moje zęby, a raczej ich brak. Nieważne. Chodź do stołu. - Poszli razem do kuchni, gdzie stało smakowicie wyglądające śniadanie. Duff od razu zauważył kolejną różnicę miedzy nim, a Jane. Ona była profesjonalistką, a on miał wszystko u dupie. Wyjątkiem była oczywiście muzyka. - Mała, mogę cię dzisiaj gdzieś porwać? - Zapytał, wkładając do ust kawałek rogalika. Spojrzał na zaskoczoną dziewczynę. W tym momencie stracił swą pewność siebie. Nie wiedział, czy brunetka się zgodzi biorąc pod uwagę jej wyraz twarzy.
- Jasne. - Odpowiedziała, uśmiechając się serdecznie. Z serca spadł mu kamień. Zgodziła się, to najważniejsze.



Wieczorem...


 
"Jakby to zacząć, aby idealnie oddało stan w jakim się znajduję? Zakochanie, zauroczenie? Tak chyba i mnie to dopadło. Po dzisiejszym dniu jeszcze bardziej się nasiliło. Duff, miły chłopak żyjący zasadą "sex, drugs and rock n' roll", stał się nagle romantykiem. Nigdy nie podejrzewałabym go o takie coś. Oczywiście miłe gesty są na poziomie dziennym, jednak to co pokazał dzisiaj przewyższyło to co robił normalnie.
Dobrze, zacznijmy od początku.
Ciepłe południe, ja ubrana w zwiewną sukienkę i oczywiście nieodłączne trampki podążam tłoczną ulicą, trzymając się ręki Duffa.
Kompletnie nie wiedziałam gdzie idziemy, ani co planuje blondyn. Szczerze mówią, to wtedy o tym nawet nie myślałam. Skupiłam się raczej na postawie chłopaka. Szedł dumnie, prowadząc mnie obok siebie. Czułam się tak jakoś... bezpiecznie? Wiedziałam, że kiedy jestem z nim, nic mi się nie stanie. Sam Duff też raczej nie zrobiłby nic złego, dlatego tak mu ufałam, nawet kiedy prowadził mnie przez najbardziej parszywe ulice.
Po kilkuminutowej wędrówce dotarliśmy do niewielkiego budynku. Totalna ruina. Syf, kiła i mogiła. Nie przeszkadzało m to. Duff, sądząc po minie, myślał co innego. Od dłuższego czasu miał strach w oczach, kiedy wprowadzał mnie w swoje środowisko. Nie potrafiłam tego zrozumieć. To że jestem jakąś marną modelką i osobą lubiącą porządek, nie oznacza, że odrzuca mnie takie otoczenie. Jako dzieciak dorastałam pośród takiego syfu. O wiele bardziej wolałam przesiadywać u ojca w garażu, wybrudzona po szyję smarem, niż w pokoju pośród lalek. Jako licealistka również chodziłam na imprezy do melin. Tam była największa zabawa.
Jednak wracając do tematu. Weszliśmy do owego budynku, gdzie poznałam przyjaciół Duffa. Przywitali mnie niezwykłe uprzejmie. Może dlatego, że byli nieźle wstawieni? No sama nie wiem.
Przedstawili mi się jako Slash i Steven Adler. Steven, Steven... Wydawało mi się, że gdzieś go już widziałam... Tak, w sklepie, miesiąc temu! To na sto procent on! Tylko teraz był jakiś inny. Taki miły i uśmiechnięty. Nie wnikam dlaczego.
Po krótkiej rozmowie z nimi, Duff kazał mi usiąść i posłuchać jak grają. Pierwsze dźwięki, a mnie przeszły ciarki. Od razu rozpoznałam, że grają "I wanna be your boyfriend" Ramones. Bardzo surowa wersja od razu przypadła mi do gustu. Duff grał na basie i śpiewał. Co prawda nie był z niego Robert Plant, czy Steven Tyler, jednak dawał radę. Widać  było jak się przykłada do tego co robi.
Slash również odleciał w pewnym momencie, jakby wpadając w trans. Nie zwracał uwagi na nic. Robił to co kochał, a w dodatku robił to zajebiście. Przedłużona solówka w jego wykonaniu przemknęła przeze mnie niczym piorun.
Steven Adler. Ten był przeciętnym perkusistą. Grał tak jak należy. Ale czy na pewno? W połączeniu z basem tworzył coś zajebistego. Uzupełniał tą muzykę jak nikt inny. Miał własne, niepowtarzalne wyczucie rytmu.
Nie muszę chyba wspominać, jak bardzo ten występ porwał moje serce. Road Crew. Niech ludzie zapamiętają tą nazwę, bo pewnego dnia będzie rozpoznawana na całym świecie.
Po zajebistym show, pożegnałam się z chłopakami. Duff zamówił taksówkę i pojechaliśmy na karuzelę! W parku rozrywki poczułam się jak mała dziewczynka. Tysiące neonów świecących w mroku przywołały u mnie wiele wspomnień z dzieciństwa. Do tego stopnia, że o mały włos, a bym się popłakała.
-Duff ja ci dziękuję. - Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Nie ma za co. - Zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem. Zadowoleniu ruszyliśmy w kierunku "młyna". Wyobrażam sobie, jak musiałam wtedy wyglądać. Zapewne błyszczały mi oczy, jak u dzieciaka. To już nie wspominam, jaką minę miałam na górze, kiedy ujrzałam panoramę Los Angeles. Bez wahania wpiłam się w usta blondyna, dziękując mu za taki wspaniały gest. Tamtej chwili nie da się opisać. Poczułam jak w brzuchu fruwa mi stado motylków. Najchętniej wróciłabym do tamtego momentu i zrobiła "stop klatkę". Niestety wszystko co piękne, musi się kiedyś kończyć. Duff odprowadził mnie do domu, a następnie poszedł do szpitala, dowiedzieć się czy nastąpiły jakieś zmiany u Roberta.
Ten dzień zaliczam do najbardziej udanych w życiu. Z pewnością nigdy go nie zapomnę."
Jane uśmiechając się, odłożyła pamiętnik i długopis. Zgasiła lampkę, po czym wpatrując się w okno, powoli przymykała powieki. Zasnęła myśląc o nikim innym jak Duffie. Ten chłopak jeszcze namiesza w jej życiu...

33 komentarze:

  1. kazano mi napisać komentarz . nwm co o tym myśleć więc powiem tylko : ZAJEBISTE <3

    OdpowiedzUsuń
  2. (jeżeli dostajesz ten komentarz musi się to równać z jakimkolwiek pozostawionym komentarzu (w przeszłości) u mnie na blogu! z góry przepraszam za denerwujące spamowanie)
    Witam witam... chciałabym poprosić o wstąpienie na minutę na mój blog. Dokładniej pod adres: http://bullshit-and-lies.blogspot.com/p/info.html
    By zapisać się na kolejkę o informowaniu!
    Opisałam wszystko dokładnie. Nic więcej nie potrzeba, jak jedynie zgoda z linkiem, do Twojego bloga! Nie czuję kiedy rymuję.
    Niewielka współpraca, dla lepszego współżycia na bloggerze. Dziękuję z góry! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeej, tak dużo tekstu w 1 osobie! wohoo! <3 Wiem, że już to pisałam, ale napiszę drugi raz - pomysł z pamiętnikiem to pomysł genialny :*
    Wątek Jane i Duffa jest taki uroczy, że przez cały rozdział miałam uśmiech na twarzy. :) Ja tam słodkością nie rzygam, więc jest git :D
    Ale okrutna Chelle niedługo wszystko pozmienia i będzie koniec sielanki, nie? XD A mieszaj! I tak znając życie wyjdzie z tego coś zajebistego <3
    RocketQueen spragniona Twoich pomysłów czeka z utęsknieniem na kolejny rozdział i przesyła całuski :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję kochana! ;*
      Tyle miłych słów :D Dziękuję <3

      Usuń
  4. Skomentuję później obiecuję!
    Tymczasem zapraszam na pierwszy rozdział:
    http://ifalldownnoonetopickmeup.blogspot.com/2014/04/rozdzia-pierwszy.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Too sweet. Hahahah, nawet nie wiem, czy dobrze napisałam.
    Hahaha, to jest takie ociekające słodkością, że aż zajebiście śmieszne. Ehhh. Estranged i jej dziwne porównania.
    Pamiętnik! hmmm, hmmm hahahahaha
    No dajesz Duff, nie bocz się poproś Jane! Buiahahahahahahah
    Ja lecę na następne! :* <3 Weny mała :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. I wpadłam w większe kompleksy, jeśli to w ogóle możliwe. Gdy opisywałaś park rozrywki, to nie wiem czemu, przypomniało mi to klimat z teledysków Lany Del Rey, pewnie, dlatego, że ostatnia jej słucham nawet teraz. Ja coraz bardziej zastanawiam się nad zaprzestaniem pisania :( nie dość, że weny brak to wokół tyle lepszych ode mnie. Nie będę już zanudzać i zarażać swoim pesymizmem, lecę gdzie nikt mnie nie znajdzie, lecę bo chcę. Będę czytać bo pisanie mi już nie idzie, w ogóle to nic mi nie idzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mi też jak to pisałam kojarzyło się z teledyskami Lany. Jest mi ona jakaś bliska podczas pisania tego opowiadania... Dziwne.
      Kochana, dziękuję, że pozostawiłaś po sobie ślad w postaci komentarza! ;*

      PS Nie pieprz, że pisanie Ci nie idzie! Rób to co kochasz, a będzie dobrze! :)

      Usuń
    2. Kochana u mnie na blogu duże zmiany...tak tylko mówię...piszę...whatever :)

      Usuń
  7. Dobra, w koncu zabralam sie za nadrabianie czytania rozdzialu i widze, ze juz na wstepie musze ci przypierdolic. CZY TY OSZALALAS?! ONA KOCHA AXLA, AXLAAAAAA!!!!!! Ja cie znajde Chelle, znajde i zamorduje. :")
    Podoba mi sie ten pamietnik Jane, taka fajna wstawka xD Poza tym Robertowi Jane tez moze ode mnie zajebac, bo Jane sie o niego martwi i nie mysli o Axlu, A AXL JEST JEJ PRAWDZIWA MILOSCIA.
    Pozdrawiam i radze pozegnac sie z bliskimi :* (nie, to wcale nie grozba xD)
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko ;-; Aż się boję. Chyba zrobię sobie bunkier na osiedlu xD
      A tak serio, to dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  8. Wow wow. Tak słodko, że rzygam. c:
    Nie wiem czemu, ale tego typu sceny zawsze wywołują u mnie takie, a nie inne reakcje. ( Mimo, że nie raz sama coś takiego opisuję, czy insynuuję)
    Poza tym, to rozdział bardzo fajny. Szybko się czyta, co jest jak dla mnie zaletą.
    Większych błędów nie znalazłam.
    Pozdrawiam.

    Michelle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzygajmy razem xD
      Dobra, a teraz na poważnie :) Dziękuję za opinię!
      Już niedługo wpadnę do Was. Jak tylko pozwoli mi na to internet ;___;

      Usuń
    2. Nie masz co się spieszyć. :)
      Na naszym blogu nowy post, jednak nie rozdział a pewna informacja, która z racji, że nas śledzisz na pewno Cię zainteresuję c:

      Usuń
  9. Pięknie to wymyśliłaś! Cholera, znów niespodziewany zwrot akcji! Czy tylko ja wszystko mam takie namacalne i banalne do przewidzenia? ;_;
    Fajnie wybrnęłaś z zakończenia ostatniego rozdziału. Już się bałam, że Jane stanie się łatwą lalą, na szczęście uratowałaś jej honor.
    Romantyczny Duff! Nieprawdopodobne! Kochany chłopak, który zabiera dziewczynę do parku rozrywki - jak najbardziej na plus.
    Bardzo sprawnie wprowadziłaś Slasha i Stevena. Najpierw zapowiedź, później jakieś spotkanie w sklepie i wreszcie BOOM. Widać, że przemyślałaś całą akcję i to mi się podoba.
    A co u Roberta? Co jeśli już się obudzi, a Duff i Jane będą sobą tak zajęci, że nie zauważą/braknie im czasu?
    Oby Road Crew jeszcze długo razem sobie pograło, bo chwilowo mam dość fabuły z całą piątką Gunsów na raz [to oczywiście chwilowe i zaraz za nimi zatęsknię powracając na ukochane blogi, spokojnie].
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! ♥
      Cieszę się, że podoba Ci się całość. Ja osobiście nie jestem zadowolona, ale ciii... xD
      Jak rozwinę akcję, będzie lepiej :3
      Jeszcze raz dziękuję kochana! ♥

      PS Nie pieprz, że Ty wszystko masz takie namacalne! Nigdy nie wiadomo co się wydarzy! :)

      Usuń
  10. Faktycznie powiało słodkością w tym rozdziale.... Ale nie taką, jak chciałam XDDD
    To znaczy... Jane powinna być z Robertem, no :_: Oni do siebie tak bardzo bardzo pasują, halo.
    McKagan? On jest taki rozlazły... Na początku go nawet lubiłam, a teraz? Gówno, ona powinna być z Robertem. Niech wychodzi z tej pieprzonej śpiączki i niech idzie do Jane! Niech się jej oświadczy, czy coś!
    Boże, czego ja wymagam....
    XD
    Dobra, przejdźmy do rzeczy.
    Rozdział naprawdę dobry, ogółem świetny pomysł z tymi kartkami z pamiętnika, żeby oddać lepiej uczucia bohaterki. I to zajebiście opisane te uczucia. Ogółem cała ta akcja z Road Crew była zajebista. Slash powiadasz... <3 I wesołe miasteczko, yay ile radości :3
    Także w sumie to nie zwracaj uwagi na moje dzikie przemyślenia na początku. Co nie zmienia faktu, że Jane powinna być z Robertem...
    Już jestem cicho.
    Wszystko super, czekam na więcej :**
    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robert, Robert. Eh, ten chłopak musi... coś zrobić xD
      Ale to się dowiesz :)
      Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał.
      Kartki z pamiętnika będą pojawiały się często, bo przyjemnie się pisze w 1 osobie. zawsze to jakaś odmiana :D
      Dziękuję za poświęcenie czasu na to opowiadanko i pozostawienie po sobie komentarza ♥

      Usuń
  11. Cóż za ulga pisać komentarz na klawiaturze laptopa, a nie dotykowym okropnym gównie. Dobrze, już wyraziłam swoją wielką, nieskończoną frustrację. Teraz mogę przejść do sedna sprawy, która mnie tutaj sprowadziła.
    Czytałam ten rozdział "powtarzaną" w kółko piosenką (utworem, lepiej to brzmi) The Analogs. Nie wiem, może jestem jasnowidzem, że ją akurat wybrałam spośród tak wielu. Nie wiem czy znasz, sądzę, że nie... dlatego przyjdę do cytowania. "Co warte jest życie gdy nie znasz miłości? Co warte jest życie gdy szczęścia w nim brak. (...) gdy każdy dzień jest taki sam!"
    Troszkę ma to związek z opowiadaniami/książkami/filmami, które niejako pokazują prawdziwe życie, nawet te czysto fantastyczne. Jeżeli wszystko jest takie same, gdy dzieje się w kółko to samo, żadnych ciekawych odstępstw. Męczenie ciągle tego samego bohatera, jednej sytuacji, czy przeżywanie czegoś przez kilka rozdziałów. Nie da się tego znieść.
    Oczywiście nie piję do tego, że w Twoim opowiadaniu wieje totalną nudą i zerem oryginalności. Po prostu tak mi się skojarzyło, jako taka rada na przyszłość i może nie tylko do pisania, ale i do życia.
    Co to rozdziału. Jak dla mnie jest wciąż to wszystko za krótkie i dzieje się zbyt szybko. Ja bym nie opisywała całego dnia w formie takiej, jakiej opisałaś Ty. Pewnie bym to opowiedziała jako narrator, a następnie pod wieczór zapisała w pamiętniczku, że Duff jest cudowny i chyba się zakochuje. Ale to jestem ja... wiadomo, u mnie jest rozdziału pięć razy tyle ile Twojego, nie ma co porównywać.
    W końcu nawet nie o to tutaj chodzi ((((((((:

    Powiem tak jeszcze: Duff coraz bardziej zajeżdża mi jakimś kłamliwym zdrajcą. Nie wiem, naprawdę tak mi to się układa w głowie. Jednak tak jak powtarzałam pod poprzednim rozdziałem, nie wierze, abyś zrobiła coś takiego. U Ciebie wszystko jest sielankowe (to oczywiście spekulacje, nie obrażaj się).
    Robert, ciekawe co u niego, biedak leży tam i nawet nie wie, że mija tyle czasu, że dziewczyna, którą poznał właśnie zakochuje się/zauracza (ok, nie wiem czy dobrze odmieniłam) w jego przyjacielu.
    To troszkę jednak chamskie, oni się bawią, tamten pod respiratorem.
    Jestem staroświecka. Powinni siedzieć i się zamartwiać. Dobra, przesadziłam.
    Moje prywatne wynurzenia, po przeczytaniu tego rozdziału.

    Daję 5- ! Jestem srogim nauczycielem i na pewno nie będzie szóstki.
    Ale i tak Cię kocham (:

    Okropna ze mnie kobieta, nie miej mi za złe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś okropna, po prostu wyrażasz swoją opinię, za co jestem Ci bardzo wdzięczna! :)
      5-? Wooohooo! Tak dobra ocena od mojej kochanej ABC! :3 Dziękuję ♥

      Usuń
  12. Skoro są już Slash i Steven, to niedługo pewnie będzie też Axl i Izzy!! <3 Ale w sumie, to już mi nie przeszkadza, że wszystko płynie tak wolno.
    Za to opisy są piękne, spodobał mi się ten fragment opisywany przez Jane o parku rozrywki. Wszystko jest cudowne, te chwile z Duffem, eh... Ciekawe, co będzie dalej.
    Pozdrawiam i życzę weny ;***

    OdpowiedzUsuń
  13. Ohh, jak słodko i miło. Może faktycznie trochę za słodko, ale takie rozdziały też są potrzebne.
    To takie romantyczne. Ok, bez przesady. Miło, że Jane poznała wreszcie chłopaków z Road Crew. Pewnie będzie ich więcej. Widzę, że między nią, a Duff'em coś zaiskrzyło... Tylko czy im to wyjdzie na dobre? Jestem pełna obaw. Akcja zaczyna się coraz bardziej rozwijać. Myślę, że Axl tu namiesza, kiedy się pojawi. Na razie Jane nie wyraża żadnych chęci do spotkania z nim, ale myślę, że w głębi serca wciąż za nim tęskni. No, właściwie to co może zrobić..? Będzie chodzić z kartką: "Where's Izzy & Axl?"?! Nie wydaje mi się. Chociaż po niej można się wszystkiego spodziewać. ;)
    Bardzo fajnie podkreśliłaś stosunek Jane do McKagan'a. Chodzi mi o to, że pokazałaś, że nie czuje się przy nim skrępowana i jeszcze ubarwiłaś to tą akcją ze śniadaniem. Właśnie dlatego lubię Twój styl pisania.
    Pozdrawiam, kochanie! :* Pisz, pisz!
    I widzisz ile byś straciła, gdybyś zrezygnowała z pisania??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mówiłam Ci, jak bardzo kocham Twoje komentarze! Tak bardzo podnoszą mnie na duchu i dodają chęci do pisania :3
      Dziękuję, po stokroć dziękuję! ;*

      Usuń
    2. Naprawdę tak podnoszą? o.O Miło. :)

      Usuń
  14. U mnie 43- Estranged zmieniła nazwę xD

    OdpowiedzUsuń
  15. http://never-too-young-to-die.blogspot.com/2014/04/32-aa.html
    Cześć. O ile jeszcze wpadasz, to zapraszam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  16. W końcu udało mi się znaleźć czas na komentarz u Ciebie! Trochę słodyczy w życiu nigdy nie zaszkodzi. Jednak cieszę się, że masz zamiar zmienić tą sielankę w życiu bohaterów. Życzę dużo weny! Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie... coś nowego. xD Zapraszam:
    http://in-the-world-of-rock.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapraszam na nowy: http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś, to bardzo proszę, abyś pozostawił po sobie ślad w postaci komentarza. Za każdą opinię serdecznie dziękuję :)