21.06.2014

Rozdział 18

Niepowodzenia zmieniają człowieka. 


~*~
 (Muzyka)

Przyjechali na lotnisko. Ona nie chciała niczyjego towarzystwa, ale on się uparł. Chciał widzieć ją do ostatniej chwili pobytu w Los Angeles. Jane jeszcze ciężej było się pożegnać z tym, co tutaj otrzymała. Ze łzami w oczach zmierzała ku bramkom kontrolnym. Najchętniej zwiałaby z powrotem do przytulnego mieszkanka niedaleko Sunset, jednak Nowy Jork wzywał.
- Duff... - Spojrzała mu w oczy. - Chyba już muszę iść... - Drżącą dłonią pokazała na koleżankę, która czekała już na nią za metalową barierką.
Duff pocałował ją lekko w usta, po czym to poprawił, tyle że nieco mocniej i namiętniej.
- Idź już. - Uśmiechnął się blado. Chciał, aby jak najszybciej zniknęła mu z oczu. Wolał rozstać się szybko, bez łez, bez zbędnych ceregieli kłujących go w serce. Stało się. W życiu człowieka jest wiele rozstań i trzeba się z tym pogodzić. Taki punkt widzenia miał McKagan.
- Napiszę do ciebie albo zadzwonię. - Ostatni raz cmoknęła go w usta i ze smutkiem ruszyła ku bramkom. Blondyn odwrócił się i wyszedł. Nie myślał. Nie miał na to ochoty. Zbyt dużo działo się w jego głowie, co w końcu tworzyło mentalną pustkę. Z taką nicością przysiadł na krawężniku i zapalił papierosa. Był to chyba najlepszy sposób na zrelaksowanie się i oderwanie myślami od całego tego syfu.
- No i co McKagan? Znowu zostaliśmy sami. - Prychnął z ironią, ale i lekkim smutkiem w głosie, po czym zaciągnął się magicznie działającym dymem.





Wieczorem, okolice Hollywood Boulevard...
 (Muzyka)


Siedzieli na starym murze, w jakimś zadupiu. Powietrze przesiąknięte było nieodłącznymi spalinami i innymi dymami, niszczącymi człowieka. Między blokami było cicho. Momentami aż za cicho. Dokładnie mogli usłyszeć nawet najcichszy szmer.
- Po co mnie tu przywlokłeś? - Zapytał brunet, obejmując przyjaciela podejrzliwym wzrokiem. - Mam nadzieję, że nie chcesz mnie zabić. - Uśmiechnął się kwaśno.
- Izzy... Wracam do Lafayette. - Zapanowała jeszcze większa cisza niż poprzednio. Stradlin patrzył na rudzielca z niedowierzaniem, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. - LA to nie jest miejsce dla takich jak ja. Na razie wszystko co tutaj znalazłem przysporzyło mi więcej kłopotów, niż radości. Wracam do domu.
- Czy cię do końca pojebało?! - Wykrzyczał ciemnowłosy, wstając z muru. Zaczął nerwowo chodzić w kółko. - Wrócisz i co powiesz? "Cześć mamo. Uciekłem, ale wróciłem i jestem z powrotem. Kompletnie spłukany i bezdomny. Cieszysz się?" Twoja matka to jeszcze, ale ojczym? Oboje wiemy jaki on jest...
- Jestem dorosły i wiem co robię. - Odburknął rudzielec. Nie podobała mu się ta rozmowa. Nie znosił, kiedy ktoś miał rację. Prawda bolała.
- Jesteś dorosły i kompletnie spłukany. - Przypomniał mu Izzy, starając się w jakiś sposób przekonać go do pozostania w Mieście Aniołów. - Pojedziesz do Indiany i co? Będziesz pole orał, czy może papier do dupy robił w jakiejś parszywej firmie? Zastanów się. Tutaj chociaż możesz spróbować spełniać marzenia. To jest pieprzone Los Angeles!
- Jutro mam pociąg o szóstej nad ranem. Do zobaczenia kiedyś tam. - Machnął ręką i skoczył z muru. Szybkim krokiem opuścił zaułek, zostawiając kumpla samego pośród ciemności.
- Gorzej z nim jak z osłem. - Burknął i podążył w odwrotnym kierunku. Miał ochotę "świętować" upadek zespołu, chlejąc w jakimś starym, śmierdzącym barze aż do urwania filmu. Potem najchętniej obudziłby się w objęciach jakiejś taniej laski, ciesząc się z tego, co mu pozostało.


 Tymczasem w starym mieszkaniu McKagana... 
 (Muzyka)


Duff przesiadywał samotnie w mieszkaniu, popijając piwo i z nudy wpatrując się w sufit. Czuł się jak porzucony szczeniak. Nagle wszyscy zniknęli. Chciał przestać o tym myśleć. Urwać się od problemu, bo tak jest najłatwiej.
W pewnej chwili do głowy wpadła mu myśl o podjęciu się jakiejś pracy. Nie był to taki głupi pomysł zważając na położenie finansowe blondyna. Gdyby znalazł coś ciekawego i w miarę prostego, to miałby przynajmniej jakieś zajęcie. W pierwszej chwili pomyślał o wyprowadzaniu psów sąsiadki. Robota nie byłaby trudna, tylko przyjemna biorąc pod uwagę fakt, że McKagan kochał dwa dobermany mieszkające obok. Ta  rasa była postrzegana jako bestialskie zwierzęta wprost stworzone do zabijania. Nie miało to jednak pokrycia w rzeczywistości. Na pewno nie w przypadku Lucky i Courtney - dwóch suczek należących do panny Brixx. Te dwa psiaki były leniwe niczym krowy i potulne jak baranki.
- To jest dobre! - Krzyknął z podekscytowania i wstał z kanapy. Wyłączył adapter grający ciągle Sex Pistols i wyszedł z mieszkania. Chciał załatwić to jak najszybciej. Zapukał do przeciwległych drzwi sąsiadki. Czekał dobre pół minuty. Już chciał wracać, kiedy usłyszał dźwięk przekręcanego zamka. Obrócił się i zobaczył długowłosą blond dziewczynę, okrytą jedynie szlafrokiem.
- Duff, pukałeś? - Uśmiechnęła się serdecznie, zaciskając supeł na pasku.
- Tak, ale to w sumie może poczekać. Chciałem cię tylko zapytać, czy propozycja dotycząca wyprowadzania psów jest nadal aktualna. - Podrapał się po głowie, mierząc sylwetkę dziewczyny. - Ale to można załatwić później. - Popatrzył na nią z zakłopotaniem i cofnął się do tyłu. Poczuł jak robi mu się ciepło.
- Coś ze mną nie tak? - Zapytała spoglądając na reakcję znajomego. Miała wrażenie, że ten się krępował lub czegoś po prostu bał.
- Nie, nie. Tylko no wiesz... Jesteś w samym szlafroku. - Uśmiechnął się patrząc jej w oczy. Nie chciał zjeżdżać niżej, bo wiedział doskonale jak seksowna jest Mandy.
- Aaa rozumiem. Jesteś gejem, tak?
- Co?! Nie! Jestem normalny, znaczy się hetero. - Tłumaczył się jak mały chłopiec. - Wiesz, może porozmawiamy później? - Strzelił głupią minę i wrócił do siebie. Od razu robił sobie wyrzuty za tak idiotyczne zachowanie. Przecież było widać, że ona czegoś chciała. Czemu tego nie wykorzystał? Przecież mógł, ale nie. Coś jednak kazało mu się powstrzymać, chociażby ze względu na fakt, że dopiero co rozstał się z dziewczyną, którą kochał.  



Następnego dnia, poranek... 
(Muzyka)
 
 
Stary peron z rozwalonymi krzesełkami, na których leżało pełno bezdomnych. Tyle zobaczył czekając na pociąg do domu. Starał się nie patrzeć na tych ludzi, jednak jedna osoba przykuła jego uwagę. Postać w platynowych blond włosach, w lateksowej mini i do tego białej koszulce z prześwitującymi plecami. Pierwsze co pomyślał - "Dziwka szukająca szczęścia w tym zapchlonym miejscu". Starał się nie gapić na kontrowersyjnie wyglądającą osobę, jednak tak się nie dało. Kiedy tylko się obróciła, okazało się że nie jest to wcale kobieta, tylko jakiś obleśny koleś. Transwestyta albo inne cholerstwo. Rudzielec nie mógł patrzeć na takie coś. Był cholernie przewrażliwiony, jeśli chodziło o te tematy. Uznawał jedynie heteroseksualistów, a wszystkich innych traktował jak odmieńców trzepniętych mokrym worem.
- Przepraszam, masz fajkę? - Transwestyta podszedł do niego na ogromnych szpilach, w których był wyższy od Axla o całą głowę. Mówił niczym dziewczynka albo nastolatek przed mutacją. Ciężko było cokolwiek zrozumieć. 
- Nie. - Odburknął, nie zaszczycając postaci swoim spojrzeniem. To był błąd. Facet momentalnie zrobił się czerwony, jakby na coś chorował. Oczy spowiły groźne płomienie, a ręce zaczęły się trząść.- Na co się kurwa gapisz psycholu?! - Rzucił Rose, kiedy obecność transwestyty zaczęła go irytować. 
- Pogadamy inaczej. - Jego głos przemienił się ze słodkiego w gruby i ostry niczym u sześćdziesięcioletniego dziada. Przygwoździł zdezorientowanego rudzielca do ściany i przeklinał pod nosem. Nikt oczywiście nie zwracał na to uwagi. Takie rzeczy były normalne. - Tak cię wyobracam, że jutro nie będziesz wiedział jak się nazywasz. -Mówił ze złością, ale i lekkim rozmarzeniem?
- Nie dożyjesz jutra kurewko. - Odepchnął go od siebie, aby zaraz rzucić się z pięściami. Poczuł jak serce zaczyna szybciej bić, a do rąk dopływa jakaś ogromna siła. Teraz on był górą, teraz on był wściekłym psem z ulicy, rządnym zemsty za takie traktowanie. Porządnie okładał kolesia po twarzy. Kilka razy sam dostał, jednak to nie było ważne. Nawet tego nie czuł będąc w amoku. Musiał go zniszczyć za wszelką cenę. Ostatnie ciosy, mocne kopniaki w brzuch. Przeciwnik leżał i się nie ruszał. - Mówiłem. - Szepnął blondynowi na ucho, kiedy ten konał na chodniku i odszedł. Nadjechał pociąg, do którego pośpiesznie wsiadł unikając tym samym kolejnych problemów. - Żegnam jebane Los Angeles. - Burknął cicho, kiedy maszyna ruszyła.



Wieczór w Nowym Jorku...
(Muzyka)
 
Nowe miejsce, obce twarze. Gra zaczęła się od początku. Nie wiedziała czy się cieszyć czy płakać. Tego było za dużo. Nagłe zmiany, z którymi nie potrafiła sobie poradzić.  Starała się tego nie okazywać i przybierając dobrą minę do złej gry, towarzyszyła koleżance na przyjęciu dla modelek. 
Chodziła za nią i witała ludzi z którymi miała nawiązać bliską współpracę. Większość sprawiała dobre wrażenie, jednak znalazło się kilka osobowości o nieprzyjemnych charakterach. Wyglądali na beznamiętnych bogaczy, zatraconych w modzie, których nie interesowało nic oprócz markowych ubrań. 
- Wiesz co, ja idę do siebie. - Brunetka szybko oddaliła się od towarzyszki i kobiety stojącej z nimi. Typowa jędza ubrana w dostojne futro. Nie chciała tam więcej siedzieć. Wróciła do hotelu, który wydawał się być tak bardzo obcy. Co prawa był piękny, jednak nie dla niej. May lubiła przytulne miejsca, ładnie urządzone, ale nie pałace z ogromnymi łożami na których było tak zimno i smutno. Szczególnie kiedy nikt bliski w nim nie leżał. Może za bardzo histeryzowała, ale została sama. Bez nikogo. Tutaj nie miała ani matki, ani ojca, ani Billa, ani Duffa, ani Roberta, ani nawet pieprzonej Nancy! Nikogo, kogo znałaby dłużej niż dwa miesiące. Musiała poznawać nowy świat kompletnie sama. Budzić się sama, radzić sobie sama, zasypiać sama. Tak było i teraz. Ściągnięcie pięknej czerwonej sukni, kosztownych szpilek i biżuterii, a następnie pójście do ogromnego, zimnego łóżka. Ciemność panująca w pokoju potrafiła przygnębić. Wtedy najintensywniej się myślało. Każdy temat przelatywał przez głowę niczym samochód przez autostradę bez jakichkolwiek ograniczeń. 
Zmiany których tak bardzo się bała, w każdej chwili mogły stać się największym koszmarem.
 

34 komentarze:

  1. Szkoda, że Jane wyjechała :(((
    Zostawiła Duff'cia samego :(((
    I jeszcze Axl wyjechał z LA :(((
    No i on też kogoś zostawił! Biedny Izzy :(((
    Co tak smutno?
    Mogła nie wyjeżdżać, bo teraz będzie sama.
    Widzę, że do akcji wkroczyła panna Brixx. Oj Duff...
    Teraz będą się codziennie widywać i uuu. XD
    Rozdział jest świetny.
    Nowy blog? I to o Aerosmith?
    Oczywiście, że to kurde zajebisty pomysł!
    Jestem pewna, że Ci się uda w końcu jesteś Chelle.
    Będę chciała czytać i pewnie nie tylko ja :)
    Więc, czekam na nowy blog!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejć, zmotywowałaś mnie kochana!
      Normalnie zaczęłam pisać piąty rozdział xD
      Dziękuję za wszystko ♡

      Usuń
  2. Grrr! Chelle! Nie pisz, że dupnie! Bo Cię znajdę! XD (powiedziała Rocky, która użala się nad sobą pod każdym rozdziałem...)
    Nie no serio, ten rozdział był może krótki, ale jak zwykle obudził wiele emocji! Zajebiście opisałaś uczucia Duff'a i Jane. Oboje nieco zagubieni, oboje niepewni przyszłości... Kurde, serio, to było bardzo, ale to bardzo mocne!
    Poza tym wiele się wbrew pozorom wydarzyło! Jane nareszcie trafiła do Nowego Yorku, Duffy został sam, a Rose postanowił wrócić do Indiany. No, a Izzy się podkurwił XD
    Naprawdę mi się ten rozdział podobał! Jesteś zajebista <3
    Ja już się wypowiadałam w sprawie bloga o Aerosmith, także wiesz. Zakładaj szybko! :D
    Wybacz, że komentarz taki krótki i do niczego.
    Życzę weny zarówno odnośnie tego opowiadanka, jak i nowego o Aerosach! ♥

    Hugs, Rocky. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana Rocky! Taki WSPANIAŁY komentarz *__* Dzięki :*

      Usuń
  3. Podczas czytania tego rozdziału miałam łzy w oczach. W zasadzie to chyba nie ma jeszcze bloga, przy którym nie uroniłabym ani jednej łzy. xD Taka płaczka ze mnie. ;_;
    Rozdział jest naprawdę świetnie napisany!
    Strasznie mi szkoda tego, że Jane i Duff się rozstali, ale z drugiej strony może to nawet lepiej? Jak widać McKagan rozpoczyna znajomość z Mandy, co jak mniemam zakończy się związkiem. :D Natomiast panna May (zawsze będzie mi się to kojarzyło z Nianią Franią xD) rozpoczyna karierę w wielkim świecie i ma szanse na zdobycie ogólnoświatowej sławy.
    I jeszcze Axl... jak on tak może zostawiać przyjaciela? ;____;

    Hm, pomysł z blogiem o Aerosmith brzmi świetnie! Uwielbiam wszystko co wyjdzie spod Twoich rąk, także masz już nowego czytelnika. xD Tym bardziej, że Asmith to jeden z moich ulubionych zespołów. :3
    Pozdrawiam i życzę wenyy! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + zapraszam do mnie na rozdział 16. :D

      Usuń
    2. Dziękuję Maddie za każde słowo :3
      Cieszę się, że udało mi się wywołać w Tobie tak intensywne emocje *.* To chyba najlepsze wynagrodzenie siedzenia przed laptopem jakie można dostać! Dziękuję :*

      Usuń
  4. Co tak smutno w tym rozdziale?
    Jane wyjechała i zostawiła Duffa.
    Axl wyjechal i zostawił Izzy'ego. DLACZEGO?
    i Axl oczywiście musiał mieć problem, z jakimś gościem.
    I Izzy się wkurwił na Axla. Ten wiecznie spokojny Izzy. <3
    Blog o Aerosmith? TAAAAK!!!!!!
    I nie pierdol, że do dupy, bo się przejadę do Ciebie!
    Weny <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jakiś taki dziwny humor. Chyba nie jest ze mną za dobrze, bo zaczynam pisać jakieś depresyjne shity xD Ale obiecuję poprawę :3
      Dziękuję mała za miłą opinię! :**

      Usuń
  5. U mnie pierwszy rozdział ;)
    http://anguish-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy u mnie :)
    http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/06/rozdzia-21_23.html

    OdpowiedzUsuń
  7. http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/06/info.html
    Kilka informacji, zapraszam! ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. W rozdziale przeważa smutna atmosfera, ale hej, nie rozumiem, dlaczego tak krytykujesz własną twórczość. Przecież piszesz lekko i na temat. Z przyjemnością mi się to czyta. Twoje opowiadanie wzbudza emocje i pozwala zżyć się z bohaterami. Droga Chelle, kilka pochlebnych słów nie zaszkodzi ;))
    Szkoda mi Duffa, Jane i wgl wszystkich mi szkoda ostatnio, ah ta empatia... Biedni zakochani, musieli się rozstać. Ale jak McKagan zrani dziewczynę przez znajomość z sąsiadką, to mogę zapomnieć o tym, że jest taki cudowny i dać mu popalić xDD
    Kurde, nie myślałam, że Axl zdecyduje się na tak drastyczny krok, jakim jest powrót do Lafayette. Pewnie cierpi przez odejście tej tajemniczej Connie. Nie sądzę jednak, że wyjdzie mu to na dobre. Ciekawe, kiedy chłopak się o tym przekona na własnej skórze. Izzy już go ostrzegł, lecz to nie poskutkowało. Ja jednak wiem, że on wróci do Miasta
    Aniołów.
    Jeżeli chodzi o nowego bloga, to wiedz, że będę czytać wszystko, co napiszesz. Jak najbardziej pochwalam Twój pomysł i mocno trzymam za Ciebie kciuki, abyś dała sobie radę ;*** Pamiętaj, głowa do góry i wszystko pójdzie łatwiej ;D
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Kate, nawet nie masz pojęcia jak bardzo poprawiłaś mi humor tym komentarzem :3 Zaczęłam cieszyć michę jak nienormalna! XD
      Dziękuję Ci za wszystko. Za każde słowo w tym pięknym komentarzu, za to że jesteś :*
      Dziękuję <3

      Usuń
  9. Zapraszamy na naszego bloga, do zakładki 'Album wspomnień'. Pojawiły się tam nowe zdjęcia. A rozdział skomentuję, jak tylko przeczytam. Czyli za chwilę :D

    ~Magda

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nowy rozdział Sweet Carres :) Pomimo dłuuuuuuuuuuuuuuuugiej przerwy mam nadzieję, że wciąż interesują Cię dalsze losy panny Izzy i pana Izzy o.O Zapraszam do czytania XD
    http://mygnrstory.blogspot.com/

    #Dusza

    OdpowiedzUsuń
  11. No trochę mi to zajęło, ale jestem. Dlaczego nie na temat? Mnie bardzo się podoba. Rozdział mimo że, krótki jest ciekawy. Szkoda, że Jane wyjechała, jednak coś czuję, że zatęskni za L.A i wróci. Myślę, że będzie też coś pomiędzy Duffem, a jego sąsiadką. Jednak to tylko moje domysły. Oczywiście czekam na następny.
    Weny życzę ;)
    ~Magda

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolejny u mnie: http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Z wielką przyjemnością zapraszam na rozdział 15!
    one-rainy-dream.blogspot.com
    + nadrobię zaległości jeszcze dziś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wpadnę jak dostanę nowego neta :3
      I obiecuję niezły komentarz ;*

      Usuń
  14. To mnie wzrusza. Doskonale dobierasz muzykę. Nie wiem czy tak jest, ale wydaje się jakby te utwory były Twoją główną inspiracją. Świetne!
    Uwielbiam to szybkie pożegnanie! Nie było zbędnego pieprzenia w stylu
    "- oj ja cię tak kocham, zostań...
    - też cię kocham, ale muszę odejść
    - zostań, potrzebuję cię.
    - żegnaj" ♥
    Zaskoczyła mnie ta nagła decyzja Axla. Ja rozumiem, że miłość, że odeszła, że coś tam, ale żeby od razu uciekać z LA? No i to osobliwe spotkanie na dworcu... nieprzewidywalne, to na pewno. Tragicznie smutne było opijanie zagłady zespołu przez Izzy'ego, zrobiło się przykro ;c
    Duff i Mandy. To może być ciekawy wątek, ale czy cokolwiek z tego będzie? Wszystko w Twoich rękach.
    Nowe miejsce, nowe twarze. Z tym fragmentem się zżyłam, nie inaczej. Ciekawi mnie co wymyślisz. Powstrzymam się od snucia mało prawdopodobnych scenariuszy i pozostawię pole Twojej cudownej wyobraźni.
    Trzymam kciuki za nowy rozdział!
    Pozdrawiam i uwielbiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reverie uwielbiam Cię! Dziękuję za wszystko! :*
      Kocham Twoje komentarze ♥

      Muzyka, hm... W sumie to chyba rzeczywiście jest moją główną inspiracją. Zawsze staram się ją dobierać do danego fragmentu. Cieszę się, że spodobało Ci się to :*

      Pożegnanie. Nie lubię takich długich pożegnań. Wolę coś szybkiego i bezbolesnego. Chyba Duff przybrał na chwilę mój charakter xD No cóż, również się cieszę, że przypadło Ci to do gustu :D


      Również pozdrawiam i całuję! ♥
      Chelle


      PS Do zobaczenia na Slashu! :D

      Usuń
    2. Aj aj aj! Aż mi się ciepło na sercu robi jak widzę, że ktoś odpisuje na moje komentarze!
      Nie dziękuj, cała przyjemność po mej stronie :D
      Do zobaczenia! Zacznę niedługo odliczać dni do koncertu *_*

      Usuń
  15. Masz rację, że taki trochę zapychacz, jednak mnie to nie przeszkadza.
    Po książce którą ostatnio czytałam wasze blogi to miła odskocznia. Serio, jak by mi teraz któraś z was walnęła trudny materiał. O molestowaniach, znęcaniach się, ciężkich rozstaniach, wielkich problemach itd, chyba bym nie wytrzymała.
    Fajnie, że rozstanie nie było jakoś strasznie ckliwe. Co za dużo, to nie zdrowo.
    Zastanawiam mnie niejaka panna Brixx .. czyżby chodziło o Mandy? B) Czy ja dobrze myślę, że będzie coś na rzeczy? :D
    Co do powrotu Axla do domu... Nie, nie. Coś mi nie pasuje. To pewnie się potoczy inaczej. Takie mam przeczucia, raczej: ja to wiem.
    Życzę weny i pozdrawiam. :))))

    ~Michelle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz :*
      Następny rozdział postaram się napisać lepiej :) Już jest w trakcie tworzenia się :D

      Usuń
  16. Jestem załamana wyjazdem Jane :( Nie lubię pożegnań, ale takie jak opisałaś są najlepsze. Bez łez.
    Jestem w szoku, że Axl chce wrócić do Lafayette. Na prawdę ta decyzja mnie mocno zaskoczyła! I jeszcze ten tranwestyta! Przypomniało mi się jak taki zboczeniec gonił moją ciotkę po polu na wsi...
    A wracając do rozdziału to wątek Duffa i Mandy mógłby być ciekawy. Byłoby fajnie gdybyś to rozwinęła :) Kurde, nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć :D Uwielbiam wszystkie Twoje opowiadania :) Ciekawa jestem też tego o Aerosmith... Publikuj je szybko Chelle!
    Dużo weny życzę :)

    `Dusza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejć dziękuję Nieczysta Duszo :D Cieszę się, że wróciłaś do mnie po przerwie :3 To zajebiste uczucie widzieć na stronce jedną z pierwszych czytelniczek :)

      Usuń
  17. Dobra, nadrobilam, w koncu ;_;
    Chelle, powiedz, ze Axl tak naprawde pomylil pociafi i pojechal do Nowego Jorku, gdzie spotka Jane i beda razem i bedzie tak slooooodkoooo~ <3 :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, zobaczymy :D
      Dziękuję kochana za komentarze i te piękne teorie :*

      Usuń
  18. Każdy z naszych bohaterów jest w jako takiej... dupie. Czyli mają mętlik w głowie, nie wiedzą za bardzo czego chcą od życia, wiadomo. Jane... tej mi żal najbardziej. Skoro nie pogardziłaby nawet towarzystwem Nancy to coś musi być na rzeczy xD Zamiast Kevina będzie 'Jane sama w Nowym Jorku'! Bo skoro nie ma przy niej przyjaciół to można powiedzieć, że po części jest sama. Dalej... Duff. Dobrze, że pożegnali się bez ckliwych scenek, ale jestem pewna, że nasza blondi jest smutna i pęka jej serduszko ;-; I dobrze, że nie wyruchał swojej sąsiadki! Jestem z niego dumna! Jak dla mnie, może i być postrzegany jako gej! xD
    No i wiewióra na koniec. Akcja z transwestytą, Kinia kocham Twój mózg i Twoje pomysły! A ogółem... chciałabym zobaczyć tą bójkę. Mogłoby być ciekawie xD
    I ten... nie mam pojęcia jak dalej potoczą się losy każdego z tej trójki. Nawet nie będę zgadywała. Zdaję się całkowicie na Ciebie <3
    Kc mocno, rozdział cud, miód i malina!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KOCHAM TWOJE KOMENTARZE, KOOOCHAM! CIEBIE TEŻ KOCHAM! :*
      Dziękuję za każde słowo zawarte w tej zajebistej opinii. Jesteś wielka! <3

      Usuń

Jeśli przeczytałeś, to bardzo proszę, abyś pozostawił po sobie ślad w postaci komentarza. Za każdą opinię serdecznie dziękuję :)