25.05.2014

Rozdział 17

 Nic nie trwa wiecznie...
Nawet zimny listopadowy deszcz.
- November Rain (GNR)
(Muzyka)

~*~ 

Connie? - Mruknął, ciężko podnosząc powieki. Ręką szukał wychudzonej dziewczyny, jednak zamiast niej znalazł kartkę z szybko napisanymi słowami. Przetarł oczy i z lekkim niepokojem zaczął czytać.

"Axl, tak cholernie mi przykro, że nie potrafię się z Tobą normalnie pożegnać, tylko robię to w formie listu. Tak jest mi chyba łatwiej. Nie muszę patrzeć w Twoje smutne i zmartwione oczy. Nie muszę oglądać jak się denerwujesz i jak trzęsą Ci się dłonie. Nie muszę po prostu wpatrywać się w osobę, która tak cholernie się mną przejęła.
Przez ostatnie pół roku doświadczyłam wielu rzeczy. Po raz pierwszy poczułam, że ktoś się mną interesuje. Po raz pierwszy poczułam się akceptowana i kochana... Dziękuję Ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Za to, że zastąpiłeś mi rodzinę, że mnie wspierałeś i pocieszałeś, że ze mną wytrzymałeś. Jest jeszcze jedna rzecz, za którą jestem Ci wdzięczna. Nigdy nie starałeś się mnie zatrzymać, chociaż wiele rzeczy Ci się nie podobało. Zrozumienie było mi najbardziej potrzebne.
Teraz, kiedy musimy się pożegnać w taki, a nie inny sposób, mam nadzieję że również mnie zrozumiesz.
Jeszcze tylko chciałabym prosić Cię o jedną rzecz. Zapomnij o mnie. Tak dla własnego dobra.
Znajdź sobie dziewczynę. Może nawet kiedyś uda Ci się odszukać tą, o której tyle mi opowiadałeś.
Dalej śpiewaj tak genialnie, jak wtedy, kiedy siedzieliśmy nocą w opuszczonym parku.
Spełniaj marzenia i bądź sławny na cały świat, jako wokalista Hollywood Rose. Masz do skopania tyle ludzkich tyłków. Niech te cioty poznają prawdziwego rock and rolla.
Ułóż sobie życie tak, jak zawsze chciałeś.
Spotkamy się tam po drugiej stronie. Będę tam kurewsko cierpliwie czekać i obserwować Cię z góry.


Na zawsze Twoja,
Connie"




*Oczami Duffa*

Jane zadzwoniła do mnie z samego rana i prosiła, abym do niej przyszedł. Miała cholernie smutny głos. Zacząłem się zastanawiać, czy to nie moja wina. W końcu ostatnimi czasy bardzo się od siebie oddaliliśmy. Ja szukałem zespołu, a ona jeździła na co raz to więcej sesji. Może to było przyczyną? Sam nie byłem pewien, jednak wiedziałem, że coś jest nie tak. Nawet największy debil by to wyczuł.
Nie zastanawiając się dłużej, ubrałem się w miarę czyste ubrania i wyszedłem z domu. Szybkim krokiem przemierzałem kolejne metry długiego chodnika. Znowu siedziało mi w głowie jedno pytanie. Co się stało?
Może zaszła w ciążę i nie chce tego dziecka? Chociaż nie. Ona by tego nie zrobiła. Jane taka nie jest.
Może straciła pracę, albo zadzwonił ktoś z rodziny i przekazał jej jakieś smutne wiadomości?
Z mętlikiem w głowie dotarłem pod jej drzwi. Otworzyła, uśmiechając się słabo. Mimo opalenizny, była taka... blada. Jakby zaraz miała zemdleć.
- Jane, wszystko okey? - Złapałem ją za dłoń. Spojrzała mi w oczy, po czym zaprowadziła mnie do salonu.
-Duff, pamiętasz jak wspominałam Ci o pracy? - Kiwnąłem twierdząco głową i jeszcze bardziej skupiłem się na wypowiadanych przez nią słowach. - Zaoferowali mi dobrą ofertę... Życiową ofertę. - Już chciałem jej przerwać i wyskoczyć z gratulacjami, jednak coś nie grało. To była radosna wiadomość, a Janie była przygnębiona.
-Wyjeżdżasz? - Zapytałem, przewidując sytuację. Kiwnęła tylko głową i spuściła wzrok. - Dokąd?
-Na razie Nowy Jork. Cholernie chcę tam jechać, ale nie potrafię zostawić tego co tutaj mam. - Pociągnęła cicho nosem i spojrzała w okno, unikając kontaktu wzrokowego. Było mi przykro. Tak jakby ktoś nagle wbijał mi szpileczki w serce. Pokochałem tą dziewczynę, jak żadną inną. Nie chciałem, aby kolejna osoba mnie opuszczała. Z drugiej strony nie potrafiłem jej zatrzymać. Doskonale wiedziałem, jak bardzo tego chciała. Spełniać marzenia. Sam kiedy miałbym taką szansę, od razu bym ją przyjął.
- Mam nadzieję, że kiedyś tutaj wrócisz. - Uśmiechnąłem się, co wcale nie oddawało mojego stanu uczuć. Jak zawsze dobra mina do złej gry. - Będę miał się czym chwalić. "Tak, to ja- Duff McKagan - zwykły koleś z podziemia znałem tą supermodelkę - Jane May." - Mówiłem najniższym tonem, jakim tylko potrafiłem. Chciałem chociaż troszkę ją rozweselić. Chyba wyszło, bo zaśmiała się cicho. Jeszcze tylko poprawiła kosmyk włosów, zakładając go za ucho i podeszła bliżej. W jednej chwili wtuliła się we mnie, jak nigdy dotąd. Wyglądało to tak, jakby bała się, że zaraz gdzieś spierdolę. Podniosła wzrok i wbiła go centralnie w moją twarz. Delikatnie musnęła mnie w usta, po czym pocałunki stawały się coraz mocniejsze. Mimo anielskiego wyglądu, budziła się w niej diablica. Wiedziałem co się stanie i cholernie tego pragnąłem. W końcu mógł to być nasz ostatni dzień, spędzony razem.




(Muzyka)


Położył rękę na drobnym udzie dziewczyny, która siłowała się z jego rozporkiem. Chłodnymi palcami jeździł po jej gładkiej skórze. Delikatnie drażnił językiem szyję Jane, która mimowolnie przymknęła oczy. W pomieszczeniu słychać było tylko dwa przyspieszone oddechy. Nienaturalna cisza, jak na to miasto. Los Angeles na chwilę zamarło, dając parze dogodne warunki do zajęcia się tylko sobą i nikim innym.
-Duff... - Mruknęła cicho, otwierając oczy. Ujrzała go, zachłannie całującego jej brzuch. Wyglądał uroczo. Niczym anioł. Długie blond włosy, roztrzepane na wszystkie strony świata, gęste rzęsy spod których co jakiś czas pokazywały się hipnotyzujące oczy. I miała to wszystko porzucić już następnego dnia. W jednej chwili zebrało się jej na płacz. Nie chciała jednak ronić łez w takiej chwili. Miała świadomość jak bardzo byłoby to krępujące dla McKagana. Szybko opanowała emocje i przystąpiła do działania. Lekkim ruchem odepchnęła go od siebie, po czym znalazła się na górze. Blondyn cieszył się z takiego obrotu sprawy, o czym świadczył jego cwaniacki uśmiech. Teraz to Jane miała pole do popisu. Starała się robić wszystko, aby chłopakowi było najlepiej.
-Mała... - Podniósł się z pościeli i oparł ciężar ciała na łokciach. - Jesteś najlepsza. - Uśmiechnął się błogo, ocierając drobne kropelki potu z czoła.



W tym samym czasie, okolice Fairfax...


(Muzyka)


- Marc, proszę cię. Pożycz mi pieniądz ten ostatni raz. Ja ci oddam...
- Doskonale wiesz, że kocham cię jak brata i dałbym ci tą kasę, ale wiem na co ją wydasz. Ty się niszczysz. Masz dopiero 19 lat, a ćpasz za 3. Idź na odwyk, póki nie jest za późno. - Spoglądał na przyjaciela, który cały się trząsł. Szkoda mu było patrzeć na kumpla, który staczał się na samo dno ogromnego bagna zwanego heroiną. A przecież nie miał większych podstaw do brania tego gówna. Brał dla odprężenia się i poczucia chwilowego stanu euforii.
- Marc, przecież wiesz, że to nie jest takie proste. - Spojrzał na niego niczym zbity szczeniak. Ostatecznie dał mu sto dolarów, ale w zamian zażądał szybkiego pobytu przyjaciela w klinice odwykowej.
- Dzięki bracie. - Podał mu rękę i szybko wyleciał ze sklepu. Od razu ruszył w stronę najbliższego zaułka, w którym czekał na niego zaufany diler. Z przyspieszonym biciem serca i ulgą podszedł do niskiego bruneta. W łapę oddał mu banknot, a sam przejął kilka woreczków z ukochanym proszkiem. Upewnił się, że nikt go nie widział i odszedł. Trafił do przypadkowego garażu. Nie liczyły się warunki. Liczyła się tylko jego mała, słodka kochanka.
Starał się opanować drgania rąk i przygotować wszystko jak należy. Cały proces podniecał go bardziej niż roznegliżowane modelki z kolorowych czasopism. Sprawie uwinął się ze wszystkim i wreszcie mógł odlecieć. Wyszukał żyłę, w którą zwinnie wstrzyknął sobie całą substancję.
Lekko osunął się po ścianie, słysząc przytłumione dźwięki ulicznego szumu. Obraz przed oczami stał się zamglony. Gdyby ktoś go teraz napadł, chłopak byłby bezradny. Kompletnie nie kontaktował. Uśmiechając się lekko, przymknął oczy i wyczekiwał poranka w jakże zdradliwym Mieście Aniołów.


___________________________
Powróciłam z jakże ciulowym rozdziałem. 
Wszystkie komentarze przyjmę na klatę.

PS Wasze blogi powoli nadrabiam, po prawie miesięcznej przerwie...
 PS2 Pragnę serdecznie podziękować osobom, które nominowały mnie do Liebster Blog Award. A było ich aż 12. 
Dziękuję również za nominacje do Versatile Blog Award, których otrzymałam 4 :) 
Jesteście wielcy! *__* 
Love,
Chelle

 

52 komentarze:

  1. Nareszcie wróciłaś z nowym rozdziałem! Genialnym rozdziałem! Nie pieprz, że jest ciulowy, bo nie jest. Tylko.. za krótki troszeczkę ._.
    So, lecimy od początku. Ten list od Connie był cudowny. Aż się wzruszyłam, serio serio!
    Ciekawi mnie tylko w jakich okolicznościach dokładnie umrze ta młodziutka osoba, ale nie wiem czy zamierzasz o tym pisać..?
    Dalej.. Duff i Jane. Lubię ich razem. Nawet Bardzo. Jednak.. bardziej ich widzę jako przyjaciół. I to nie tylko z tego względu, że wiem z kim w późniejszych rozdziałach będzie Jane.
    Liczę jednak, że główna bohaterka i nasz kochany Duffiasty zostaną do końca w dobrych stosunkach. :)
    A końcówka.. Nie wiem o kogo chodzi. Nie kojarzę Marca.. Ale git majonez, przynajmniej nas zaintrygowałaś!
    I co tu dużo pisać? Chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wreszcie skomentowałam pierwsza! fuck yeah B)

      Usuń
    2. Hahaha jako pierwsza :D No udało Ci się :)
      Nie wiem od czego zacząć. Cholernie dziękuję Ci kochana za każdy komentarz, jaki pozostawiasz na tym nędznym blogu. Dziękuję nie tylko za to, ale i za nasze (nikczemne xD) rozmowy i wszystko! Cherry Bomb i za to że wpadniesz na Wood *___*

      Usuń
  2. Wielcy jednak wracają :) W tym i Ty. Nie wiem czemu mówisz, że ten rozdział jest chujowy, jest znacznie lepszy niż poprzedni no może tylko za krótki. Powodzenia w pisaniu kolejnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacy wielcy? (No chyba że w pasie xDD) Jestem przeciętna w pisaniu czegokolwiek ;__;
      Dziękuję za opinię Lisa ;**

      PS Wracaj do pisania, a nie! :)

      Usuń
  3. Boże, ten list od Connie, taki piękny i smutny. Czy umiera? Mówi, że "będzie czekać po drugiej stronie".
    Hahah, Duff. 'Może w ciąży", hahahahahahahahahah, och biedny blondasek, który nie rozumie, hahahaha
    xD
    Czyzby ten ostatni akapit z Marcem, dotyczył Roberta?
    Znowu mnie porwałaś.
    Ja już nie zwracam uwagi na dlugość. Liczy się treść.
    Weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz! ;*

      PS Jezusie, kiedy ja nadrobię te zaległości u Ciebie? ;__;

      Usuń
  4. Nie pisz, że ciulowe, bo Cię znajdę :___:
    Jesteś mistrzynią w dziedzinie wyciskania łez z największych twardzieli. Właściwie jesteś mistrzynią w każdej dziedzinie, co ja gadam, że tylko w jednej!
    No, ale chodzi mi o ten list.Te słowa były takie prawdziwe... :')
    Ciekawa jestem jak na to zareagował Axl. Może dostał szału? Dobra, nie będę pisać wywodów n a ten temat, poczekam na ciąg dalszy. Ale nie wiem czy cierpliwie :P
    Jane i Duffy... Ja ogólnie mam jakieś dziwne uprzedzenie do McKagana, nie wiem czemu, tak jakoś. Ale muszę przyznać, że ich pożegnanie było dość piękne. Takie... z uczuciem.
    Na końcu scena dość... intrygująca. Tajemnicza. Kto to może być, hmm.. XD Nie no serio jestem ciekawa. I nie mogę się doczekać, kiedy Jane spotka Rose'a. Jebać Connie, jebać Duffa... 'Na co komu dziś wczorajsza miłość'... Niech oni będą już razem, wiem że będą <3
    Wybacz, że komentarz jest krótki i o niczym, ale cholernie boli mnie głowa od gorąca :_:
    Także, no, trzymaj się ;)))
    Weny ;*

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, PIONA ROCKY!
      Też mam jakieś dziwne uprzedzenie do McKagana, sama nie wiem czemu. I też nie mogę się doczekać, kiedy Jane spotka Axla.
      :**** <3

      Usuń
    2. No właśnie, McKagan jest jakiś dziwny XDDD Taki bezbarwny :__: Nie, że w Twoim opowiadaniu Chelle, ale tak ogólnie!
      Haha, no piona!

      Usuń
    3. No. W moim jest taki bezbarwny.
      Steven jest wesoło pojebany, Izzy jest taki zajebisty, super...no wiecie, slowa mi brakuje, Slash to zajebistość w czystej postaci, ociekający nią, zalewa nas nią, Axl jest zwariowany i nieobliczalny, a McKagan (ale ja mówie ogólnie) taki....

      Usuń
    4. Izzy jest u Ciebie Estranged idealny, boski, bez skazy... wspaniały! XD Jak dla mnie Duff jest taki obojętny. No sami popatrzcie. Np. Kiedy Gunsi grali z Aerosmith (bodajże w 1980, nie jestem pewna, dawno już nie oglądałam nic o Gunsach - na razie moją głowę zajmują Queen <3) Slash był po prostu w niebo wzięty, nie czarujmy się - było widać Saulie! XD Axl też, zdecydowanie bardziej energiczny (a że w ogóle nie ogolony to już odrębna kwestia... Wyglądał masakrycznie!) niż zazwyczaj, a Duff chodził po scenie z jednej strony na druga. Tak jak zwykle na koncertach. Lub drugi przykład: Kiedy pewnego razu podczas Rocket Queen Axl rzucił się z zamiarem zamordowania jednego z fanów, który go zdenerwował tylko Slash jakoś się tym przejął i przestał grać, Izzy podszedł (dalej grając) bliżej zbiegowiska, Steven skoro grał to nie mógł wstać od perkusji, a Duff tylko kiwał się spokojnie w przód i w tył i brzdąkał na basie. :P ;D

      Usuń
    5. Nie. Izzy nie jest bez skazy, ale boski tam xDDDD
      Idealny to jest tam Joe, ale czy nie wydaje Wam się to dziwne?
      Niedługo chcę przełamać brak weny i napiszę 49 o Gunsach.
      BĄDŹCIE GOTOWI!

      Usuń
    6. Na Ciebie zawsze będziemy gotowi! XD

      Usuń
    7. Fajny spam.

      Rocky dziękuję Ci za taki wspaniały komentarz. Potrafisz podnieść człowieka na duchu :) To ciekawe, bo zawsze kiedy mam dołki w pisaniu myślę o Tobie i Twoich wspaniałych opiniach! ;*
      Dziękuję za WSZYSTKO! <3

      PS Już tylko 9 dni do Aerosmith *___* Do zobaczenia :D

      Usuń
    8. Fajny spam.


      Rocky dziękuję Ci za taki wspaniały i motywujący komentarz.
      Zawsze mogę na Tobie polegać :')
      Kiedy mam dołek w pisaniu od razu przychodzą mi do głowy Twoje genialne komentarze, które dają mi takiego powera do pisania :)
      DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO! <33

      PS Do zobaczenia za 9 dni na Aerosmith :D

      Usuń
  5. U mnie rozdział 6 o Metallice

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja Ci dam, ciulowy rozdział, JA CI DAM!!! xD
    No list jest wzruszający, naprawdę, i do tego November Rain... ;( Budzi emocje...
    Hmm, Jane wyjeżdża, a nawet jeszcze nie spotkała Axla. Trochę dziwnie, ale liczę, że wróci i wszystko się zmieni.
    No i ostatni, jakże tajemniczy fragment. Kim może być ten narkoman? Mam nadzieję, że wkrótce nam to wyjawisz.
    Weny ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkrótce wszystko się wyjaśni. A przynajmniej połowa xD
      Tak czy inaczej, niedługo dodam coś nowego, być może lepszego ;__;
      Dziękuję Kate za komentarz! ;*

      Usuń
  7. "- Connie? - Mruknął..." >> Jak to przeczytałam to myślałam, że - jak wynikło z dalszej części tego wątku - to mówi pijany Axl, a chciał powiedzieć "Co nie?". XDDDD Jestem idiotą... :P
    Czyli że... Connie... nie żyje?! @.@ "Spotkamy się tam po drugiej stronie. Będę tam kurewsko cierpliwie czekać i obserwować Cię z góry." - ale że w przyszłości, że już się nie spotkają i dopiero po śmierci będę mogli się zobaczyć, czy że Connie nie żyje i czeka na Rose'a??!
    CHEEELLLLLEEE!!!!!! Noe jak ty tak możesz...? Miało być tak pięknie... Ja już snułam wizje Duff'a i Jane, którzy chrzczą małe kotki (chuj wie czemu akurat kotki), a Ty mi tu piszesz, że ona wyjeżdża...?! D;
    Ta ostania akcja to był Steven, prawda?? x)
    A tak przy okazji to nominowałam Cie do VBA - zajrzyj do mnie! xD
    Nie narzekaj na rozdziały! Nie lubię, kiedy ludzie się nie doceniają. Było zajebiście!!!
    ~Roxy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wybacz mi kochana ;__; Musiałam troszkę życia (hehe xD) wprowadzić do tego opowiadania :D Teraz się dopiero rozkręcę i powinno być lepiej :)
      Dziękuję bardzo za komentarz ;*

      Usuń
  8. Rozdział 7 o Metallice u mnie :* <3

    OdpowiedzUsuń
  9. No więc .. Rozdział wcale nie jest ciulaty. Okej, może i stać Cię na więcej, ale nie jest źle.
    Zacznę od tego, że nadal nie wiem co wybierze Jane. Ja na jej miejscu bym się stamtąd nie ruszała na krok. Ale ja to ja .. ja chyba zawsze wybieram tę złą opcję, więc może niech ona lepiej jedzie ;__; . Co do Duffa w tej całej sytuacji .. nie wiem. Serio nie wiem. Ja chyba bym jednak straty kogoś bliskiego nie zniosła. I tak źle, i tak niedobrze.
    Connie .. oj Connie. Ja tam wiem, że ona się jeszcze pojawi. Czuję to B) .

    KURWA, JAKI TEN KOMENTARZ JEST DO NICZEGO.
    Głupia geografia, to wszystko przez nią. Chociaż nie ... ja zawsze pisze takie idiotyczne komentarze.

    ~Michelle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michie nie pieprz głupot! Piszesz bardzo fajne komentarze, za co Ci bardzo dziękuję! ;*

      Usuń
  10. U mnie nowy http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/05/sweet-pain-7.html

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie notka o Bonham'ie!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. U nas nowy rozdział! :)

    http://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com/2014/06/rozdzia-v.html

    Zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na rozdział 13. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. http://live-drugs-november-rain.blogspot.com/2014/06/love-and-hypodermic-syringe-3.html nowy u mnie :0

    OdpowiedzUsuń
  16. DZIĘKUJĘ, DO CHOLERY JASNEJ TYM LISTEM SPRAWIŁAŚ ŻE SIĘ POBECZAŁAM. I TA MUZYKA KURWA, ZAJEBIĘ CIĘ. Weny...i więcej wykurwiście dobrych rozdziałów :D -Dan

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie nowy. :)
    http://ifalldownnoonetopickmeup.blogspot.com/2014/06/rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  18. W końcu odpowiedziałyśmy na wasze nominacje. Wiemy, że niektórzy chcieli przeczytać nasze odpowiedzi, także informujemy wszystkich. ;)

    http://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com/2014/06/liebster-blog-award-i-versatile-blogger.html

    Przepraszany za spam c:

    OdpowiedzUsuń
  19. W końcu przeczytałam i bardzo Cię przepraszam za to, że nie zrobiłam tego wcześniej.
    Opowiadanie jest zajebiste,
    wciągające,
    świetne,
    Bardzo mi się podoba.
    Rozdział nie jest ciulowy.
    Jest zajebisty.
    Wybacz, jestem ułomnym dzieckiem i skończyły mi się przymiotniki.
    W ogóle wszystko jest piękne, a w szczególności ten list.
    Nie no, nie potrafię się wyrazić i musisz wiedzieć, że to przez Ciebie i Twoje opowiadanie.
    Po prostu robi ogromne wrażenie swoją zajebistością.
    Czekam na następny!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co przepraszać! :D Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój drogocenny czas na czytanie tego czegoś ;__; Miło mi, że tak odbierasz to opowiadanko :)
      To cholernie motywujące jest :*

      Usuń
  20. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  21. U mnie drobna notka http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/06/blog-post.html

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapraszam na nowy rozdział po dłuuugim czasie.
    http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/06/people-have-dreams-rozdzia-16.html

    OdpowiedzUsuń
  23. http://live-drugs-november-rain.blogspot.com/2014/06/cholera-strasznie-wam-dziekuje-za-tyle.html nowy ;33

    OdpowiedzUsuń
  24. Nowy :) http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/06/rozdzia-20.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz za spam, ale u mnie małe relacje po koncertowe http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/06/black-sabbath.html

      Usuń
  25. u mnie "Historyjka ku pocieszeniu (...)"

    OdpowiedzUsuń
  26. To fajny rozdział! Rozumiem, że ciężko się podnieść po większej przerwie w blogowaniu, sama przechodzę dokładnie to samo, ale wyszło przyzwoicie ;)
    Brakowało mi tej prostoty słów, sytuacji i tak widocznych uczuć bohaterów.
    Szkoda mi Axla. Czytając ten list, może nie płakałam, ale oczy miałam załzawione (i to nie przez alergię!).
    Duff to ma przesrane. Szkoda, że taka kiedy już znalazł tą odpowiednią dziewczynę, ona wyjeżdża. Choć może to kiedyś pozytywnie zaowocuje?
    Był stosunek! Może niezbyt szczegółowo opisany, ale dla zboczonej duszyczki to zawsze coś.
    Jeszcze nie potrafię wyobrazi sobie życia Jane w NY. Czuję, że będę zaskoczona.
    Ostatnia część jest piekielnie intrygująca!
    Nadrabiam dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kochana, kocham Cię! Kocham :**
      Dziękuję, że wróciłaś :) Brakowało mi Ciebie :*

      Usuń

Jeśli przeczytałeś, to bardzo proszę, abyś pozostawił po sobie ślad w postaci komentarza. Za każdą opinię serdecznie dziękuję :)